W XXI wieku świat nie ma już białych plam. Wszystko zostało
poznane, opisane i udostępnione. I
jedynie brak czasu winny jest temu, że nie widziałam jeszcze ponad połowy
świata.
Znam tylko dwa miejsca, które są mi niedostępne i do których
– choć chciałabym – pojechać nie mogę. Obydwa leżą w państwie będącym tematem
dzisiejszego etapu projektu KrajKuchnia. Mam na myśli Mekkę i Medynę, czyli dwa
święte, a nawet najświętsze muzułmańskie miasta znajdujące się w Arabii
Saudyjskiej.
Znam je jedynie ze zdjęć i wiem, że tak zostanie, nad czym bardzo
ubolewam, bo Kaaba i jej okolice wyglądają naprawdę fascynująco i chciałabym móc pobyć tam choć chwilę. Niestety jest to niemożliwe. I pewnie
mało prawdopodobne jest też, bym pojechała kiedykolwiek oglądać inne – nie
oszukujmy się, znacznie mniej ciekawe – miasta Arabii Saudyjskiej.
Dlatego chciałam, żeby przynajmniej saudyjskie danie, które
przyrządzę, było nie ogólnoarabskim falafelem czy hummusem, ale czymś naprawdę
z Arabii Saudyjskiej.
Chwilę zajęło mi przeglądanie różnych stron, aż w końcu na
you tube znalazłam kanał pani Eman – Saudyjki, która w swojej kuchni, często w
towarzystwie kręcących się dzieci, pokazuje, jak gotować po saudyjsku.
Danie, które wybrałam, pani Eman nazwała najlepszą musaką
mamy (po angielsku: najlepsze pieczone bakłażany mamy).
Do zrobienia go potrzebne są bakłażany, pomidory, soczewica
i kolendra. Oraz kilka przypraw i dodatków.
Bakłażany należy pokroić na grube plastry i usmażyć na
oleju, po kilka minut z każdej strony. Pani Eman smażyła je w skórce. W wielu
przepisach spotykam się z tym, że bakłażanów się nie obiera. Mnie jednak
przeszkadza upieczona czy usmażona skórka – oddziela się, jak na pomidorze i
jest twarda – więc, choć może ładnie wygląda dodatek oberżynowego koloru, zawsze
bakłażany obieram.
Zatem obrałam je, usmażyłam i odsączyłam z nadmiaru
tłuszczu, a potem ułożyłam na dnie prodiża.
Pomidory pokroiłam w grube
plastry (też je uprzednio obierając), a przecier pomidorowy wymieszałam z miodem,
czosnkiem, solą i pieprzem. Uzyskaną masę wylałam dookoła plastrów bakłażanów, na
których ułożyłam krążki pomidorów i po sporej kupce ugotowanej uprzednio
czerwonej soczewicy.
Zamknęłam prodiż i poszłam oglądać mecz siatkówki.
Nasze reprezentantki jeszcze nawet nie zdążyły przegrać, a saudyjskie
danie było już gotowe. Trochę było kłopotu z wyjmowaniem go z prodiża – w
piekarniku byłoby łatwiej, bo piekłoby się po prostu w naczyniu żaroodpornym –
ale jakoś się udało.
Przed powędrowaniem na stół każda porcja została obficie
posypana posiekaną kolendrą. Nie zapomnijcie o tym, gdy będzie przyrządzać
saudyjską musakę, bo zieleń i aromat kolendry bardzo dobrze robią zarówno
wyglądowi, jak i smakowi tego dania.
A jak oceniam pieczone bakłażany? Były bardzo dobre. Nie mam
już siły ustalać, które danie było lepsze, więc rezygnuję z przyznawania miejsc
na podium. Postanowiłam przyjąć inne kryterium – czy danie to znajdzie się w
menu na przyjęciu KrajKuchni. W tym wypadku odpowiedź brzmi: TAK.
A następna w kolejce czeka Argentyna. Zapraszam i obiecuję,
że nie będzie to oczywisty stek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz