Angola to państwo w południowo-zachodniej części kontynentu
afrykańskiego. Kraj biednych, a nawet bardzo biednych ludzi oraz najdroższego
miasta świata. Podobno prosty posiłek w podrzędnej jadłodajni w stolicy Angoli, Luandzie, kosztuje ponad 50 $.
To, w połączeniu z moimi dotychczasowymi doświadczeniami z kuchnią afrykańską,
nie nastawiło mnie zbyt optymistycznie do piątego zadania w projekcie
KrajKuchnia.
Oczywiście nie oznacza to, że zrezygnowałam. Absolutnie nie.
Zwłaszcza, że na stronie Afryka.org przeczytałam kilka miłych słów o
angolskiej kuchni. Napisano, że jest „tęczowa”, bo mieszają się w niej wpływy
indyjskie, europejskie i afrykańskie.
Skoro tak, to zapisałam przepis na zielony ryż i poszłam do
sklepu.
Kupiłam ryż, zieloną paprykę, kolendrę, cebulę, czosnek i
kostkę bulionową.
Najpierw podsmażyłam na oleju surowy ryż, potem dodałam do
niego wszystkie pozostałe składniki (oprócz bulionu) i znów podsmażyłam. Gdy cebula
się zezłociła, dolałam do rondla bulionu, przykryłam i gotowałam, aż ryż
zmiękł.
Roboty było naprawdę niewiele. A efekt? Otóż okazało się, że
zielony ryż po angolsku jest po prostu pyszny! Tak mi smakował, że jadłam i
jadłam, aż zjadłam wszystko to, co miało być na dwa obiady.
Niesamowite, że tak proste danie może być tak dobre. Angola zajmuje w moim rankingu pierwsze miejsce, a ja zmieniam opinię o kuchni afrykańskiej.
ryż w towarzystwie frytek z cukinii
A następna będzie potrawa z Antiguy i Barbudy. Bardzo jestem
jej ciekawa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz