sobota, 27 października 2018

Algierskie miasta-oazy


Miasta leżące na północy Algierii, na wybrzeżu Morza Śródziemnego, są ładne i ciekawe, ale w taki zwykły, prawie europejski sposób. 

po Oranie jeździ nawet tramwaj

Wystarczy jednak wsiąść w samolot i polecieć godzinę w głąb kraju, by znaleźć się w zupełnie innym świecie. 


Pięć miast leżących w dolinie Mzabu wygląda i funkcjonuje praktycznie tak samo jak dwieście, trzysta a nawet tysiąc lat temu. Najstarsze z nich zbudowano w X wieku i od tego czasu do dziś zachodziły tam jedynie kosmetyczne zmiany.


Centrum pięciomiasta jest Ghardaia – tu świat powoli, ale jednak idzie naprzód. Są hotele, kawiarnie z prysznicami, 

bardzo porządny hotel i kawiarnia z prysznicem - popularne połączenie w Ghardai

sklepy i kawiarnie. 


Mieszkańcy miasta ubierają się może nieco inaczej niż warszawiacy czy londyńczycy, ale jednak dość współcześnie. 


na myśl o prasowaniu tych wszystkich plisek aż mi cierpnie skóra

Natomiast kiedy przekroczy się bramy któregoś z otaczających Ghardaię starych miast – wszystko staje się inne. Ulice mają formę schodów, 

motocykle (jeżdżące po schodach!) to praktycznie jedyny współczesny element krajobrazu

bo miasta te budowano na zasadzie piramidy – na szczycie jeden meczet z minaretem będącym jednocześnie wieżą strażniczą, 

widok z takiego minaretu na okolicę poza murami miasta

nieco niżej pierścień szkół koranicznych, potem szerszy krąg mieszkań i na samym dole bazar ze sklepani i warsztatami. 


Taka ustanowiona tysiąc lat temu zasada obowiązuje do dziś, dlatego zwiedzanie Maliki, Beni Isguen czy Al-Atuf oznacza nieustanne pokonywanie schodów. Niech się jednak nie martwią turyści niemający sprawności taternika – chodzenie po ulicach mzabskich miast nikogo nie zmęczy, bo po każdych kilkudziesięciu krokach, następuje postój. Albo trzeba przepuścić jeźdźca na osiołku, 


albo w zdumieniu przyjrzeć się kobietom-zjawom, które wypływają gdzieś zza rogu. 


kobiety te nie wychodzą poza mury miejskie, świat oglądają jednym okiem, a wszystkie sprawunki noszą w jednej ręce, bo drugą muszą przytrzymywać zasłonę na twarzy

Tu chce się zrobić zdjęcie studni, przy której obowiązkowo rośnie palma, 


a tam zapisać w notesie zalety ulicznego kamienia (są dość nietypowe, a pamięć już nie ta, więc lepiej zanotować).

po trzykroć pożyteczny kamień - dzięki niemu podczas deszczu woda płynąca po ulicy rwącym strumieniem zwalnia nieco, chcący dosiąść osła może na nim stanąć i ułatwić sobie zadanie, a zmęczony staruszek zmierzający w górę do meczetu może na kamieniu posiedzieć i odpocząć nieco. Doprawdy fantastyczny to kamień!

Zespół pięciu tysiącletnich miast został wpisany na listę UNESCO, co lokalni aktywiści postanowili wykorzystać, ustalając zasady odwiedzania zabytkowych miejsc. Większość z nich zwiedza się zatem z przewodnikiem, 

Orientation Office zamknięto na głucho, więc tu akurat nie dało się z przewodnikiem

co ma tę zaletę, że oprócz wrażeń wizualnych, zdobywa się tez pewną wiedzę. Na przykład o tym, że drewniane drzwi robiono zawsze jak najmniejsze, 


bo palma to cenna roślina, dająca ludziom daktyle i nie należy jej drewna marnować.

choć na tej ulicy we współczesnej części miasta...

daktyle leżały pod palmami jak u nas żołędzie czy kasztany

 Przewodnik w Al-Atuf pokazał nam też położony poza murami miejskimi cmentarz


 i mauzoleum, które stało się inspiracją dla sławnego francuskiego architekta Le Corbusiera. 

do mauzoleum przybywało wielu pielgrzymów - te wnęki to miejsca na ich bagaże

Muszę się przyznać, że trochę nie dowierzałam słowom przewodnika. Jednak po powrocie sprawdziłam na stronie UNESCO oraz w biografii Le Corbusiera i wychodzi, że faktycznie, w czasie drugiej wojny światowej był w Algierii i mzabska architektura wpłynęła na jego twórczość. Zwracam więc honor Hassissanowi, który – jak to Algierczyk – był bardzo miły, po zwiedzaniu zabrał nas do swojej zupełnie nieczynnej pizzerii oraz zawiózł nie wiadomo dokąd, do restauracji, w której miałyśmy spróbować najlepszej lokalnej kuchni. Niestety nie było tam tradycyjnego algierskiego jedzenia tylko to, co według Hassissana mogło przypaść do gustu Europejkom, ale chęci miał dobre i to się liczy.

Natomiast przewodnik w Beni Isguen dowiedziawszy się, że pracuję w muzeum, postanowił oszołomić mnie kolekcją zebraną przez mieszkańców jego miasta.

zgodnie z muzułmańskim obyczajem twarz modela nie została pokazana

to wszystko są części bardzo skomplikowanego klucza, którym można z zewnątrz zamknąć dom od wewnątrz

W ogóle jak tak pomyślę o Ghardai to przychodzi mi do głowy tyle miłych spotkań z ludźmi, takie zaopiekowanie się nami, że chyba muszę o tym osobno napisać. Zatem do następnego!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz