Sahara to miejsce pełne niespodzianek. Okazało się, że nie
tylko obfituje w wodę, ale też tętni życiem. Węży ani skorpionów,
których ewentualnie się spodziewałam, nie spotkałam, ale za to były różne ptaki,
w locie ten ptaszek jest jeszcze ładniejszy - pod czarnymi skrzydlami widać biały grzbiet - ale nie udało mi się zrobić takiego zdjęcia
wielbłądy,
kozy
oraz osły.
Te ostatnie wykazywały największą aktywność. Osioł
kojarzy mi się ze zwierzęciem raczej flegmatycznym, takim co to zaprze się i za
nic z miejsca nie ruszy. Tymczasem te saharyjskie albo stadnie przebiegały dzikim
pędem przez miejsce, które wybrałam sobie na toaletę,
toaletę mogłam sobie rozstawić, gdzie chciałam
albo o drugiej w nocy
podrywały nas na równe nogi najdzikszym wrzaskiem jaki w życiu słyszałam.
O tym, że kiedyś życie na Saharze było jeszcze bogatsze
świadczą rysunki naskalne, które codziennie z dumą pokazywał nam Osman. Są na
nich nie tylko krowy i króliki,
ale też żyrafy, co jest dowodem na to, że
kiedyś musiała tu być o wiele bujniejsza roślinność.
Choć i dziś porasta pustynię znacznie energiczniej niż
myślałam.
są nawet kwiatki
Kiedy pewnego poranka Osman oznajmił, że pójdziemy oglądać ogród,
myślałam, że coś źle zrozumiałam. A kilka minut później z niedowierzaniem przyglądałam
się – małym, ale za to licznym – pustynnym cukinio-dyniom
i wdychałam
intensywny zapach rukoli. Osman pokazał nam też grzyby, chyba jakichś
krewniaków trufli, których obecność można było poznać po małych piaskowych kopczykach.
Pustynia sama sieje i dba o swoje rośliny.
naturalny ogród sam sobie wyznaczył granice
Nomadowie, których szałasy spotykaliśmy od czasu do czasu zajmują się jedynie zbiorami.
Choć
w pewnej maleńkiej osadzie - położonej
nawet jak na saharyjskie warunki na zupełnym końcu świata, na dnie wysokiego
kanionu, z którego droga do jakiejkolwiek namiastki cywilizacji, bez samochodu musiała
trwać pewnie kilka dni –
widziałam ogródek będący dziełem człowieka, a
dokładnie pani o czerwonej twarzy, całkowicie pokrytej pastą ze sproszkowanej
skały, która podobno jest znakomitym kosmetykiem chroniącym przed słońcem.
ogródek niewielki
ale warzywa są
W ogóle pustynia daje tuareskim nomadom wszystko, co
potrzebne do życia. Osman wielokrotnie zrywał różne roślinki
z tego z lewej robi się napar na różne bóle, w środku kwaśny liść zastępujący cytrynę, z prawej rukola
i tłumaczył nam,
jakie można z nich przygotować lekarstwo, zapewniając, że ich stosowanie
jest na tyle skuteczne, że nomadzi nie muszą korzystać z porad lekarzy.
ta, spotkana pośrodku niczego, pani dała Osmanowi dwa duże pęczki różnych ziół, których zebranie zajęło jej pewnie pół dnia. A dała, nie sprzedała
Ani z
innych zdobyczy cywilizacji. Pustynia daje im wszystko: wodę, którą gromadzą i
przechowują w takich bukłakach:
przez jeden dzień to był nasz samochód
zioła, warzywa, liście dla kóz, patyczki zastępujące
szczoteczki do zębów i – co chyba równie ważne, a może nawet ważniejsze –
poczucie absolutnej wolności. Patrząc na tę niekończącą się przestrzeń i
wędrujących po niej ludzi, zrozumiałam dlaczego dla Tuarega zamknięcie w
areszcie oznacza śmierć.
Poczułam też, jak bardzo my – tacy syci i bogaci –
sami sobie fundujemy życie w celach więziennych. Chodzę teraz po Warszawie i
jakoś mi ciasno. Tylko trochę i czasami, ale przecież spędziłam na pustyni
zaledwie tydzień i jedynie pięć razy po przebudzeniu widziałam nad głową błękit
nieba. Oni mają tak zawsze i teraz już wiem, że to jest coś, z czego utratą nie
da się pogodzić. Nie da i już.
Ciekawy wpis i przede wszystkim piekne zdjęcia. Człowiek uswiadamia sobie, że pustynia to nie tylko piasek:-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTe kwiatki pięknie wyglądają! Nie spodziewałabym się ich w takiej okolicy :)
OdpowiedzUsuńPtaki to bardzo interesujące zwierzęta.
OdpowiedzUsuń