czwartek, 21 sierpnia 2014

Obiady czwartkowe


Wśród powitań i przygotowań do kolejnej tunezyjskiej wyprawy (może chcecie się dołączyć?) czas tak szybko leci, że nawet nie zauważyłam, że znów jest czwartek i z pewnością czekacie na obiad.
w jednej z tuniskich restauracji


 Przez ostatni tydzień testowałam dania z książki, którą kupiłam w Tunisie. Są w niej przepisy na tadżiny z mięsa, kurczaka i ryb. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że w krajach arabskich drób nie zalicza się do mięs. Miałam okazję przekonać się o tym wielokrotnie, zwłaszcza, gdy podróżowałam po Kurdystanie w towarzystwie wegetarianki. Właściwie w każdej restauracji na pytanie, czy mają coś bezmięsnego, odpowiadano, że owszem, są dania z kurczaka.  Dlatego z czystym sumieniem zapraszam Was dziś na dwa wegetariańskie tadżiny, z ryby i kurczaka J

przepisy wzięłam z tej książki, wprowadzając drobne zmiany tam, gdzie moja znajomość języka okazywała się ciut za skromna :)
 
Do obydwu potrzebny jest kolorowy szafran. Przyprawa ta, jak się okazało, jest używana do każdej potrawy i być może jest nawet popularniejsza od harissy. A ja nie kupiłam w Tunezji ani szczypty szafranu! Z tego okropnego niedopatrzenia zdałam sobie sprawę już po przyjeździe do domu (między innymi dlatego muszę koniecznie szybko pojechać do Tunezji J) i teraz z lękiem spoglądam na kurczącą się torebeczkę z szafranem indyjskim.
 
Na szczęście na tadżiny jeszcze wystarczyło i zarówno ryba, jak i kurczak zostały natarte kolorowym szafranem. Do obydwu dodałam też cynamon (taki w kawałkach) i cebulę. Potem wszystko usmażyłam (oczywiście oddzielnie!). Następnie kurczakowi przypadło towarzystwo jabłek podduszonych z miodem i cynamonem (tym razem mielonym) oraz smażonych migdałów, a rybę ułożyłam na posłaniu ze skarmelizowanej cebulki z rodzynkami.

tadżin rybny z cebulą i rodzynkami
 
Żeby było naprawdę po tunezyjsku, powinnam wszystko to podać z bagietką, ale uznałam, że dość już buły i moi goście dostali ryż.
A na deser były kwiatki. Na bazarze w Tunisie kupiłam takie urządzenie do robienia kwiatków z ciasta i właśnie je wypróbowałam.


Wychodzą bardzo ładnie, przyrząd działa bez zarzutu, ważne jest tylko, żeby się nie zagadać po wstawieniu ciastek do piekarnika, bo one są malutkie, delikatne i bardzo szybko się pieką. I jeśli się akurat omawia z koleżanką szalenie ważne wszechświatowe problemy, to kwiatki wyglądają tak jak ten na górze zdjęcia:


Ale jeśli się zachowa czujność przez kilka minut, to kwiatki są ładne i smaczne. Można je zrobić z wielu rodzajów ciasta, ja akurat miałam kawałek francuskiego, bo robiłam takie tunezyjskie paszteciki… Nie, o tym to już następnym razem.
Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz