Jak może niektórzy z Was pamiętają, Wyprawy Zagawy narodziły
się w Ghanie.
Mieszkając w tym kraju, starałam się jak najlepiej poznać życie,
kulturę i oczywiście kuchnię Ghańczyków.
jakoś tak mnie ciągnie do zdjęć, na których jest ludzki ścisk...
choć w Ghanie bywa też pusto
lub prawie pusto
W zakładce Ghana wiele jest wpisów opowiadających o różnych liściach , dziwnych warzywach, gigantycznych grzybach,
proszkach i papkach, które kupowałam i testowałam, konsultując się z
koleżankami w pracy i oczywiście z Odette.
mnóstwo było dziwności - wypróbowałam, ile mogłam
Kupiłam też książkę z przepisami kuchni ghańskiej. W jej
podtytule napisano „smak Ghany”, autorka jest Ghanką, a kupiłam tę książkę w
Akrze, więc uważam, że w pełni uzasadnione jest poszukanie przepisu do projektu
Kraj Kuchni właśnie tam. Nawet jeśli, będąc w Ghanie nigdy takiej potrawy nie
jadłam.
Chwilę się wahałam, nie mogąc wybrać pomiędzy cukierkami
orzechowymi a chutneyem bananowym, ale ponieważ akurat miałam nadmiar bananów,
stanęło na chutneyu.
wyobraźmy sobie, że chutney będzie z bananów z Ghany, kupionych na takim przydrożnym straganie
Do jego przygotowania potrzebne są: banany, pomidor, cebula,
papryka, rodzynki, ocet winny i cukier.
Wszystkie owoce i warzywa należy najpierw pokroić,
pomidory trzeba pozbawić skórki i rzadkiego miąższu z pestkami - czyli chutney robimy zawsze w zestawie z jajecznicą z pomidorami (żeby nie marnować połowy pomidora)
a potem
wrzucić do garnka i gotować z wodą i rodzynkami około 30 minut.
Potem dolewa
się trochę octu winnego i dalej gotuje, aż mieszanka nabierze konsystencji
gęstego sosu.
w przepisie nie podano jakiej papryki należy użyć, ale Ghańczycy lubią ostre jedzenie, więc do mojego chutneyu dosypałam trochę sproszkowanego chili
Chutney nie wygląda może szczególnie pociągająco, ale
smakuje naprawdę świetnie. Według autorki przepisu pasuje do mięs z grilla, ja
zjadłam go z serem i pitą.
chutney na tle pamiątkowego kawałka torby, którą kupiłam w Akrze, żeby móc przywieźć do Polski wszystkie ghańskie skarby, których nazbierałam prawie 20 kg
Spodobał mi się ten chutney tak bardzo, że jeszcze
sobie go kiedyś zrobię (jak zjem chutney mandarynkowy, który właśnie gotuję, by
uratować nadpodaż mandarynek 😊).
A następnym razem wrócimy na chwilę do Europy. Zapraszam na
odcinek grecki!
minaret meczetu na północy Ghany - to na okoliczność trwającego właśnie Ramadanu. Wszystkim muzułmanom życzę: Ramadan karim!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz