Geograficznie rzecz ujmując, Gambia to śmieszny kraj. Na mapie
wygląda jak długi robaczek wgryzający się w miąższ Senegalu. Oczywiście stało
się tak za sprawą Europejczyków, którzy w taki dziwny sposób podzielili między
siebie afrykańskie ziemie.
Wydawałoby się, że nie powinno to wpływać na charakter kraju
i że Gambia to po prostu kawałek Senegalu. Jednak lata kolonizacji zmieniły ludzi i styl ich życia. Duże znaczenie miał tu na pewno język, bo w Gambii, w
przeciwieństwie do większości krajów Afryki Zachodniej (w tym Senegalu) mówi się
po angielsku. Może dlatego moja konsultantka, która zna dobrze Senegal i
zwizytowała raz Gambię, poczuła się tam inaczej. Pewnie ktoś mówiący dobrze
zarówno po angielsku, jak i po francusku, mógłby się wypowiedzieć obiektywniej,
jednak dla osoby znającej lepiej angielski, Gambia jest przyjaźniejsza. Ludzie są
bardziej wyluzowani i zachowują mniejszy dystans. Jeśli jest wśród Was ktoś,
kto zna francuski, angielski, Senegal oraz Gambię i chciałby się do powyższej
opinii odnieść, to bardzo chętnie posłucham!
Oooo! Jak ja tam chcę! (fot. A.K.)
Na razie jednak skupię się na gambijskiej kuchni. Według
autora przepisu, który znalazłam w Internecie, praktycznie każde gambijskie
danie ma w sobie orzeszki ziemne. I ma je też domoda – potrawa, która przywodzi
na myśl gambijską mamę, gambijskie dzieciństwo, gambijskie życie i w ogóle po
prostu jest kwintesencją gambijskości.
Do przygotowania domody potrzebne są: cebula, marchew,
dowolne bulwy (w Gambii to pewnie jam lub maniok, ale nasze ziemniaki są
podobne w smaku i myślę, że spokojnie można ich użyć), koncentrat pomidorowy, masło
orzechowe i dodatki.
dodatki: listki laurowe, czosnek, kostka rosołowa i ostre papryczki (tym razem nie erytrejskie, tylko nasze, łowickie)
Należy też ugotować brązowy ryż, bo z nim domoda smakuje
najlepiej.
Marchewkę i ziemniaki trzeba pokroić i wrzucić razem z ostrymi
papryczkami do wody wymieszanej z koncentratem pomidorowym oraz kostką rosołową.
Oddzielnie należy usmażyć cebulę z czosnkiem.
Następnie
zawartość patelni dorzuca się do garnka z warzywami, dokłada solidną porcję
masła orzechowego i listki laurowe i gotuje wszystko na wolnym ogniu około pół
godziny (przed zakończeniem gotowania koniecznie trzeba sprawdzić, czy
ziemniaki są miękkie).
Danie podaje się z ryżem. Listki kolendry to już moja
inwencja.
Gambijski gulasz jest bardzo smaczny. Dzięki papryczkom spod
Łowicza wyszedł mi dość ostry, ale myślę, że w oryginale i tak jest ostrzejszy.
A następnym razem będzie Ghana! Już się cieszę, a Wy?
tu widać gambijski targ rybny i dzielenie połowu. I ludzi, którzy mogą stać blisko siebie, bez maseczek i rękawiczek... (fot. A.K.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz