Grenada to niewielkie państwo na Karaibach. Choć kraj należy
do najmniejszych na świecie (185. pozycja) to interesowało się nim wielu. Nazwę
nadali Grenadzie Hiszpanie (skojarzenie z miastem w Andaluzji nieprzypadkowe),
język i królową podarowali jej Anglicy, a na kuchni odcisnęli swoje piętno
Francuzi.
czy ktoś wie, co widnieje z lewej strony na fladze Grenady?
sama bym na to nie wpadła, ale gdy wpisałam w Google "flaga Grenady" to pokazało mi się pytanie z Milionerów: na fladze którego kraju widnieje przyprawa do pasztetu?
(na zdjęciu gałka muszkatołowa, z Zanzibaru co prawda, ale sądzę, że grenadyjska wygląda tak samo)
Podstawowym, najważniejszym daniem grenadyjskim jest oil
down, ale ponieważ do jego przyrządzenia potrzebne są świńskie ogony i różne dziwne rzeczy, zdecydowałam się na coś innego.
W Internecie dyskusja na temat
tego, czy do puddingu ze słodkich ziemniaków dodaje się mąkę czy nie, jest tak
burzliwa, że z pewnością mamy do czynienia z daniem istotnym dla kultury, nie
tylko grenadyjskiej, ale też ogólnie karaibskiej. Z dyskusji tej wynika
niezbicie, że do grenadyjskiej wersji puddingu mąki nie należy dawać. Co zatem
w nim jest?
Oczywiście słodkie ziemniaki. A oprócz nich jeszcze mleko
kokosowe i cukier. Bardzo ważne są też przyprawy, a zwłaszcza gałka
muszkatołowa, która występuje na Grenadzie w wielkiej obfitości i jest ważnym
towarem eksportowym tego kraju (oraz elementem barw narodowych)
Zgromadzenie wszystkich składników to najtrudniejszy etap.
Potem trzeba już tylko ugotować i ugnieść ziemniaki i wymieszać wszystko
razem.
słodkie ziemniaki pokonałam widelcem
ziele angielskie utłukłam w moździerzyku, który wiele lat temu przywiozłam z Madagaskaru
Powstałą masę układa się w żaroodpornym naczyniu i piecze około 2
godzin.
Nie za bardzo wiedziałam, po czym poznać, że pudding jest już gotowy, więc
kiedy minęły te godziny, brzegi masy lekko się zarumieniły, a w domu pachniało
jak na plantacji przypraw, uznałam, że dość pieczenia.
Pachnący słodziutki pudding okazał się znakomitym drugim śniadaniem. Nie dziwię się, że grenadyjscy emigranci tęsknią za nim, musząc
mieszkać w szarych i zimnych krajach.
A następnym razem będzie danie rodem z Gruzji. Zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz