piątek, 22 listopada 2013

Arabeski - Jordania


Jordania ma właściwie same zalety. Leży od nas niedaleko i dojechać tam łatwo.  Kraj jest niewielki, wygodnie się po nim podróżuje, a punktów wartych odwiedzenia ma mnóstwo. I zabytki starożytności, jak ruiny rzymskiego miasta Dżarasz, i miejsca biblijne, na przykład góra Nebo, z której Mojżesz zobaczył Ziemię Obiecaną. Są też w Jordanii krajobrazy zapierające dech w piersiach, jest jedna z najbardziej malowniczych pustyń świata i dwa morza – zadziwiające i strasznie  słone Morze Martwe oraz wspaniałe do nurkowania Czerwone.

Są w Jordanii pustynne pałace i karawanseraje

Ale najważniejszym powodem, dla którego byłam w Jordanii dwa razy i mam nadzieję pojadę jeszcze kilka, jest Petra.

Skarbiec – najsławniejsza budowla Petry. Tym razem patrzyłam sobie na niego z góry

Petra to miasto wykute w skałach, stolica państwa starożytnego ludu Nabatejczyków. W ostatnich wiekach przed naszą erą była ważnym węzłem komunikacyjnym. Tu zatrzymywały się karawany ciągnące z Indii do Egiptu i z południowej Arabii do Syrii. Dziś nie ma już tętniącego życiem miasta. Ale jest miejsce absolutnie magiczne. Przyciąga, wsysa i nie pozwala o sobie zapomnieć.

Najpierw około kwadransa idzie się taką drogą

A potem…

Tylko nie próbujcie jechać do Petry na jednodniową wycieczkę podczas wypoczynku w którymś z kurortów nad Morzem Czerwonym. Widziałam kilka takich polskich grup, stojących na głównej ulicy miasta. Przewodnik tłumaczył im, że co prawda w Petrze wiele jest ciekawych miejsc i pięknych budowli, ale wszędzie trzeba dojść, „państwo się zmęczą, więc lepiej napić się czegoś tu w kawiarni i odpocząć, bo za pół godziny wracamy”.

A przecież największe piękno Petry kryje się poza głównym szlakiem. Już przed wejściem do wąwozu As-Sik, którym dochodzi się do miasta, można skręcić w boczne ścieżki.

Można iść wszędzie, gdzie tylko się uda wdrapać
A nie mówiłam?
Trasy nie są oznakowane, pozostawiając podróżnemu pełną swobodę. Idzie się, dokąd i którędy się chce. Gdy odbijemy w bok od razu na początku, czekają na nas natura, piękne widoki i kozy skaczące po skalnych półkach.

Godzinami mogę gapić się na kozy pokonujące różne przeszkody na swojej górskiej ścieżce

Jeśli zaś najpierw dojdziemy do centrum miasta i dopiero stamtąd skręcimy w którąś z bocznych ścieżek, możemy spodziewać się również spotkania z zabytkami.

Ludzie na starość się marszczą, budowle przeciwnie, z wiekiem wygładzają się ich rysy

Z pałacami, grobowcami, świątyniami. Wszystkie one wykute zostały w skałach, idealnie wpasowując się w otaczający je pejzaż.

Choć wykonane ludzką ręką, pałace Petry idealnie komponują się z naturalnym krajobrazem

W tych niesłychanych okolicznościach przyrody mieszkają ludzie. To znaczy oficjalnie zostali wysiedleni z jaskiń Petry i teraz żyją w pobliskiej wiosce wybudowanej specjalnie dla nich przez rząd. Ale Beduini nie lubią tego miejsca i gdy tylko mogą wracają do swoich prawdziwych domów w Petrze. Szczególnie latem wielu  z nich woli mieszkać w chłodnej jaskini z widokiem na ukochane góry. Spotkamy ich na pewno. Nie tylko tych, którzy oferują turystom przejażdżkę wielbłądem lub osiołkiem czy sprzedają pamiątki, ale też takich, którzy po prostu tam żyją.

Na wielbłądzie można przejechać się po głównej ulicy miasta

 Jeśli będzie to staruszka gotująca w osmalonym kociołku herbatę, to można z nią posiedzieć, napić się mocnego i tak słodkiego, że aż gęstego naparu i pogawędzić chwilę. Nawet jeśli nie władamy zbyt dobrze arabskim. Podstawowe kwestie, takie jak stan cywilny i liczba dzieci z podziałem na chłopców i dziewczynki można omówić nawet na migi.

Ta herbata chyba już wystygła…

 A jeśli o zachodzie słońca spotkamy młodego Beduina o iskrzącym spojrzeniu, który dodatkowo będzie wyposażony we flet, to echo muzyki odbijającej się od skał i starożytnych zabytków zostanie w naszej pamięci już na zawsze. Że kicz? To nic, życzę i Wam i sobie wielu takich kiczowatych scen w życiu :)

Trochę się zasiedziałam i drogę powrotną przyszło pokonywać już po zmroku

2 komentarze: