środa, 11 grudnia 2019

Omańskie miasta - cz. 2


W Omanie miast jest mało. Te które są, dzielą się na: pustynne osiedla, rozciągnięte bezcentrowe dziwolągi 

w Salala podobał mi się tylko sułtański meczet

oraz miasta opuszczone. 


W latach 80-tych ubiegłego wieku sułtan podarował mieszkańcom starych, ulepionych z gliny i słomy osad nowe piękne domy. Ludzie nie musieli przenosić się zbyt daleko – na przeciwną stronę ulicy czy drugi brzeg rzeki. Mieszkają teraz wygodnie, a z opuszczonych domostw postanowiono uczynić atrakcję turystyczną.


Odwiedziłam dwa takie miejsca. W pierwszym – mieście Adam – jadąc wąskimi i krętymi uliczkami wśród pięknych palmowych zagajników


 i zamieszkanych domów, dociera się do otoczonego murem starego miasta.


 Przy wejściu do opuszczonego miasta wisi tablica zabraniająca wstępu, ale pan, który pilnuje zabytku, bez najmniejszego problemu wpuścił nas do środka.


Wewnątrz było tak, jak powinno być w starym, tradycyjnym arabskim mieście na pustyni. 


Widziałam takie na Saharze. Tylko, że tamte były żywe. Na wąskich uliczkach bawiły się dzieci i co jakiś czas pojawiały się spowite w białe szaty jednookie kobiety. Natomiast w Adamie nie było nikogo. Chciałoby się napisać, że wiatr hulał po pustych domostwach, ale liczne zakamarki uniemożliwiały mu hulanki.


Trochę szkoda, że nie mieszkają już tam ludzie, ale nie ma się co dziwić – nowe domy wybudowane na polecenie sułtana są o niebo wygodniejsze od tradycyjnych glinianych budowli.

zamieszkana część miasta

Drugie opuszczone miasto – Manah – było kiedyś bardziej okazałe


 (działały w nim aż 4 meczety) i teraz też poświęcono mu więcej uwagi.

jeden meczet wciąż działa

pozostałe są puste

w starych omańskich meczetach nie było minaretów, muezin wchodził po takiej drabince, wystawiał głowę przez dziurę w dachu i zwoływał wiernych na modlitwę

 Prowadzone są prace restauratorskie, które mają uczynić z niego atrakcję turystyczną. I choć wciąż pełno jest tam rusztowań, a po glinianych uliczkach kręcą się robotnicy, to już pobierane są opłaty za wstęp. 


Żebyśmy jednak nie zapomniały, że jesteśmy w gościnnym arabskim kraju, pan sprzedający bilety zaprosił nas na kawę i daktyle oraz wspólne oglądanie uroczystości z okazji święta narodowego i urodzin sułtana. 

u pana pilnującego miasta Manah

Muszę przyznać, że nigdy jeszcze nie widziałam tak wspaniale się prezentującej arabskiej armii. Defilowali tak równiutko, że miałam wrażenie, że oglądam relację z Korei Północnej, a nie z Omanu.
Miły pan biletowy podjął się też roli naszego przewodnika, chętnie pozującego do pamiątkowych fotografii.


Bardzo podobały mi się omańskie opuszczone miasta. Właściwie chyba nawet bardziej niż te zamieszkane.


Z tych drugich stanowczo najprzyjemniejsza jest Nizwa. Ta niegdysiejsza stolica Omanu - jako jedyne z odwiedzonych przeze mnie miast – ma wszystko, co potrzebne porządnemu miastu. Jest tu otoczone grubymi murami centrum, w którym są wąskie uliczki, sklepiki, kawiarnie. 



Zaraz za murami znajduje się wielki meczet i fort. Wszystko w mniej więcej jednym miejscu – można zwiedzać na piechotę i odpoczywając co jakiś czas przy szklaneczce słodkiej pachnącej przyprawami herbaty, oglądać życie miasta.

słowo daję, że są kawiarnie - nie wiem, dlaczego ci panowie wolą wypoczywać na chodniku

 Tak jest najprzyjemniej. Niestety, jeśli ma się tylko dwa tygodnie na cały Oman, to trzeba zapomnieć o wypoczynku. Okolice Nizwy obfitują w atrakcje i zaplanowawszy trzydniowy pobyt w tym rejonie, nie ma się ani chwili wytchnienia. 

skwer tuż obok murów miejskich

Ale o tym, co za miastem, napiszę oddzielnie. Teraz chciałbym pokazać Wam jeszcze jedną atrakcję samej Nizwy. Otóż można podziwiać tu faladż Daris, jeden z najważniejszych omańskich faladży, czyli systemów nawadniających, wpisanych na listę dziedzictwa UNESCO. 


Omańskie kanały z wodą ciągniętą głęboko spod ziemi lub z górskich źródeł i rozprowadzaną po suchych terenach pustynnych, są podobne do kanatów, które widziałam w Iranie. Różnica polega na tym, że w Omanie woda płynie w otwartych kanałach i jest wykorzystywana w charakterze basenów miejskich lub łaźni. 

nad tym kanałem postawiono kilka kabin - można w nich rozebrać się i zażyć kąpieli

Natomiast imponujące rozwiązania techniczne i strasznie ciężka praca, którą musieli wykonać twórcy obu systemów, są takie same. Nie dziwne, że Omańczycy są dumni ze swoich faladży, mają z czego! System, w którym do dziś działa około 3 tysięcy kanałów powstał półtora tysiąca lat temu. A badania archeologiczne dowodzą, że w najsuchszych rejonach Omanu prowadzono nawadnianie już 2500 lat p.n.e.
Na pożegnanie pokażę Wam więc jeszcze kilka zdjęć faladży. Popatrzcie z szacunkiem.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz