W Omanie miast jest mało. Te które są, dzielą się na:
pustynne osiedla, rozciągnięte bezcentrowe dziwolągi
w Salala podobał mi się tylko sułtański meczet
oraz miasta opuszczone.
W
latach 80-tych ubiegłego wieku sułtan podarował mieszkańcom starych, ulepionych
z gliny i słomy osad nowe piękne domy. Ludzie nie musieli przenosić się zbyt
daleko – na przeciwną stronę ulicy czy drugi brzeg rzeki. Mieszkają teraz
wygodnie, a z opuszczonych domostw postanowiono uczynić atrakcję turystyczną.
Odwiedziłam dwa takie miejsca. W pierwszym – mieście Adam –
jadąc wąskimi i krętymi uliczkami wśród pięknych palmowych zagajników
i
zamieszkanych domów, dociera się do otoczonego murem starego miasta.
Przy
wejściu do opuszczonego miasta wisi tablica zabraniająca wstępu, ale pan, który
pilnuje zabytku, bez najmniejszego problemu wpuścił nas do środka.
Wewnątrz było tak, jak powinno być w starym, tradycyjnym
arabskim mieście na pustyni.
Widziałam takie na Saharze. Tylko, że tamte były
żywe. Na wąskich uliczkach bawiły się dzieci i co jakiś czas pojawiały się
spowite w białe szaty jednookie kobiety. Natomiast w Adamie nie było nikogo. Chciałoby
się napisać, że wiatr hulał po pustych domostwach, ale liczne zakamarki
uniemożliwiały mu hulanki.
Trochę szkoda, że nie mieszkają już tam ludzie, ale nie ma
się co dziwić – nowe domy wybudowane na polecenie sułtana są o niebo
wygodniejsze od tradycyjnych glinianych budowli.
zamieszkana część miasta
Drugie opuszczone miasto – Manah – było kiedyś bardziej
okazałe
(działały w nim aż 4 meczety) i teraz też poświęcono mu więcej uwagi.
jeden meczet wciąż działa
pozostałe są puste
w starych omańskich meczetach nie było minaretów, muezin wchodził po takiej drabince, wystawiał głowę przez dziurę w dachu i zwoływał wiernych na modlitwę
Prowadzone są prace restauratorskie, które mają uczynić z niego atrakcję
turystyczną. I choć wciąż pełno jest tam rusztowań, a po glinianych uliczkach
kręcą się robotnicy, to już pobierane są opłaty za wstęp.
Żebyśmy jednak nie
zapomniały, że jesteśmy w gościnnym arabskim kraju, pan sprzedający bilety
zaprosił nas na kawę i daktyle oraz wspólne oglądanie uroczystości z okazji
święta narodowego i urodzin sułtana.
u pana pilnującego miasta Manah
Muszę przyznać, że nigdy jeszcze nie
widziałam tak wspaniale się prezentującej arabskiej armii. Defilowali tak
równiutko, że miałam wrażenie, że oglądam relację z Korei Północnej, a nie z
Omanu.
Miły pan biletowy podjął się też roli naszego przewodnika,
chętnie pozującego do pamiątkowych fotografii.
Bardzo podobały mi się omańskie opuszczone miasta. Właściwie
chyba nawet bardziej niż te zamieszkane.
Z tych drugich stanowczo najprzyjemniejsza jest Nizwa. Ta
niegdysiejsza stolica Omanu - jako jedyne z odwiedzonych przeze mnie miast – ma
wszystko, co potrzebne porządnemu miastu. Jest tu otoczone grubymi murami
centrum, w którym są wąskie uliczki, sklepiki, kawiarnie.
Zaraz za murami
znajduje się wielki meczet i fort. Wszystko w mniej więcej jednym miejscu –
można zwiedzać na piechotę i odpoczywając co jakiś czas przy szklaneczce
słodkiej pachnącej przyprawami herbaty, oglądać życie miasta.
słowo daję, że są kawiarnie - nie wiem, dlaczego ci panowie wolą wypoczywać na chodniku
Tak jest
najprzyjemniej. Niestety, jeśli ma się tylko dwa tygodnie na cały Oman, to
trzeba zapomnieć o wypoczynku. Okolice Nizwy obfitują w atrakcje i
zaplanowawszy trzydniowy pobyt w tym rejonie, nie ma się ani chwili
wytchnienia.
skwer tuż obok murów miejskich
Ale o tym, co za miastem, napiszę oddzielnie. Teraz chciałbym
pokazać Wam jeszcze jedną atrakcję samej Nizwy. Otóż można podziwiać tu faladż
Daris, jeden z najważniejszych omańskich faladży, czyli systemów
nawadniających, wpisanych na listę dziedzictwa UNESCO.
Omańskie kanały z wodą ciągniętą głęboko spod
ziemi lub z górskich źródeł i rozprowadzaną po suchych terenach pustynnych, są
podobne do kanatów, które widziałam w Iranie. Różnica polega na tym, że w
Omanie woda płynie w otwartych kanałach i jest wykorzystywana w charakterze
basenów miejskich lub łaźni.
nad tym kanałem postawiono kilka kabin - można w nich rozebrać się i zażyć kąpieli
Natomiast imponujące rozwiązania techniczne i
strasznie ciężka praca, którą musieli wykonać twórcy obu systemów, są takie
same. Nie dziwne, że Omańczycy są dumni ze swoich faladży, mają z czego!
System, w którym do dziś działa około 3 tysięcy kanałów powstał półtora tysiąca
lat temu. A badania archeologiczne dowodzą, że w najsuchszych rejonach Omanu
prowadzono nawadnianie już 2500 lat p.n.e.
Na pożegnanie pokażę Wam więc jeszcze kilka zdjęć faladży.
Popatrzcie z szacunkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz