W Omanie nie mieszka zbyt dużo ludzi (4,5 miliona na obszarze
wielkości Polski), więc miast jest niewiele. Większość z nich leży w północnej
części kraju, tam, gdzie góry, morze i nieco mniej pustynnego piachu.
Nizwa - moje ulubione omańskie miasto
Najważniejsza jest oczywiście stolica i od niej zaczniemy. Na
pierwszy rzut oka Maskat wydaje się dziwny.
z jednej strony morze, z drugiej góry - miasto musi być wąskie i długie. A flagi z okazji święta narodowego
Bez wyraźnie zaznaczonego centrum i
rozciągnięty do nieprzytomności – niezmotoryzowany turysta padnie z
wycieńczenia zanim dotrze do wszystkich głównych atrakcji miasta – na przykład
z Muzeum Narodowego do wspaniałego meczetu sułtana Kabusa idzie się, według
mapy Google, prawie 2 godziny. A przecież wiadomo, że jeżdżąc samochodem,
miasta się nie pozna. Trzeba pochodzić, posnuć się nawet. Dlatego – godząc się
z tym, że nie zobaczę wszystkiego – jeden dzień poświęciłam na pieszą wędrówkę.
I bardzo się z tego cieszę, bo okazało się, że Maskat to nie tylko plątanina
tras szybkiego ruchu, luksusowe budowle, wielkie centra handlowe i równie
wielkie statki wycieczkowe przywożące turystów (głównie niemieckich) na krótką
i powierzchowną wizytę.
Są tu też wąskie uliczki i małe kawiarenki.
są nawet takie zupełnie arabskie i zupełnie nieeleganckie lokaliki
Na promenadzie ciągnącej
się kilka kilometrów wzdłuż brzegu morza
podobno w Omanie pada 2 razy w roku. Czyli miałam wyjątkowe szczęście...
są obrazki pokazujące charakterystyczne
cechy omańskiej kultury,
tradycyjna biżuteria
konie są bardzo ważne - nawet omańskie garnitury, czyli długie męskie sukienki, są obowiązkowo ozdobione chwostem symbolizującym ogon arabskiego rumaka
a na wielkim suku Matrah można podziwiać nie tylko miliony
przeróżnych towarów, ale też sklepienia i kolorowe witraże.
A kiedy już się nawiąże
z Maskatem nić porozumienia, a za sprawą fantastycznie gościnnych jego
mieszkańców poczuje się prawie jak w domu,
w tym pięknym ogrodzie zostałam ugoszczona jak królowa. Ach, ten chutney kokosowy...
można wsiąść do samochodu i obejrzeć
to, co stanowi oficjalną chlubę miasta. A więc przede wszystkim meczet
sułtana Kabusa.
zauważyłam, że w grudniowe szare dni najbardziej podobają mi się zdjęcia, na których widać przede wszystkim błękitne, bezchmurne niebo
Budynek nie jest zabytkowy, powstał w XXI wieku, ale też nie historia
ma tu robić wrażenie. Sułtan, którego nie ograniczają ani finanse, ani brak
miejsca, postawił na emocje. Postanowił swoich poddanych i zagranicznych gości
oszołomić oraz pozbawić zdolność mowy i oddychania. Jak postanowił, tak uczynił. Nie
sam oczywiście – w jego imieniu meczet tworzyło wiele osób, w tym 600 kobiet,
które przez cztery lata tkały dywan do sali modlitw.
cały dywan nie mieści się na żadnym zdjęciu
Wyszło im aksamitne w dotyku dzieło sztuki o
wadze 21 ton i wymiarach 70 x 60 metrów. Dywan to zaiste niesamowity, ale zwraca
na siebie uwagę dopiero po jakimś czasie. W pierwszej chwili wchodzącemu do sali
modlitw dech w piersi zapiera wiszący pośrodku żyrandol. I choć przecież człowiek
się przygotował i wiedział, że za chwilę zobaczy żyrandol mierzący 14 metrów,
ważący tyle co sześć średniej klasy samochodów osobowych i skrzący się 600
tysiącami kryształków Swarovskiego, to i tak efekt jest piorunujący.
no wiem, że zdjęcie nie robi takiego wrażenia. Ale jak pojedziecie do Maskatu, to sami się przekonacie, że mam rację
Żyrandol
jest podobno we włoskim stylu, ale zwykły osobnik, patrzący na niego po raz
pierwszy, nie ma szans zauważyć takich subtelności. Stoi biedny turysta, gapi
się jak cielę na malowane wrota i tyle.
Ale nic to, niektórzy planują przeprowadzkę do Omanu – będzie kogo
odwiedzać i przy okazji wpadać do meczetu na bardziej szczegółowe oględziny. Tym
razem dałam się więc tylko oszołomić, a potem dzięki troskliwej B. doszłam do
siebie, objadając się daktylami i popijając kawę z kardamonem.
słodkie daktyle i gorzka kawa to zestaw obowiązkowy - w hotelach, sklepach itd. Może tylko nie wszędzie jest tak złoto
Stosunkowo niedaleko meczetu jest inna budowla, której pomysłodawcą
był sułtan.
sułtan Kabus ibn Sa'id
Opera w kraju muzułmańskim nie jest oczywistą oczywistością, nie
wszyscy popierają spektakle muzyczne, ale sułtan nie przejmuje się ich opinią i
robi, co uważa za stosowne. A że lubi operę, rozkazał wybudować okazały gmach, w
którym występują najwybitniejsi artyści z całego świata, w tym z Teatru Wielkiego
w Warszawie.
Budynek jest oczywiście szalenie elegancki, pełen przepychu i
luksusu oraz najnowszych rozwiązań technologicznych.
Podłoga się zapada, loże
rozjeżdżają, a największe organy świata umieszczone na scenie grają ponoć
cudnie. Na to, żeby pójść na przedstawienie nie miałam ani czasu, ani pieniędzy,
więc w tym względzie muszę polegać na opinii innych. Ale wnętrza obejrzałam i
przyznaję – robią wrażenie.
Podobnie jak Muzeum Narodowe, które też wybudowano niedawno
i urządzono w nowoczesnym stylu.
Są i multimedia i pomoce dotykowe dla osób niewidomych
i składane stołeczki dla seniorów. Oraz gry i zagadki dla najmłodszych. No i
ciekawa kolekcja pokazująca historię i kulturę Omanu.
są modele różnych rodzajów łodzi, którymi pływano po tutejszych morzach od zarania dziejów
można posłuchać nagrań najlepszych omańskich muzyków
i wzbogacić słownictwo z dwóch języków
Jest na przykład historia
Saidy Salmy bint Said al-Busaidi – omańskiej księżniczki z Zanzibaru, która spisała
swoje dzieje, jako pierwsza arabska kobieta.
To splątanie losów Omanu i Zanzibaru to w ogóle bardzo
ciekawa sprawa, której skutkami są między innymi piękne odcienie skóry Omańczyków
(szczerze zazdroszczę) i ciekawa kuchnia. No, ale o tym, to kiedy indziej.
Teraz jeszcze tylko pokażę Wam pałac sułtana.
pałac to ten śmieszny żółto-niebieski domek
I może kilka
widoków miejskich.
A o innych miastach opowiem następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz