Międzynarodowy Festiwal Patchworku to jeden z powodów mojej
ostatniej wyprawy do Rosji. Nie udało mi się załapać na wszystkie festiwalowe
atrakcje, ale trzy dni spędzone w Suzdalu pozwoliły mi zobaczyć kilka ciekawych
rzeczy.
Zaraz po przyjeździe do miasteczka i wypiciu dwóch szklanic
miedowuchy, którą szczodrze polewał właściciel hotelu, udałam się na
poszukiwania patchworkowego pola. Znalazłam je w suzdalskim skansenie.
Tkaninowe dzieła sztuki bardzo pięknie prezentowały się na łące otoczonej
XIX-wiecznymi drewnianymi chatami,
młynami i cerkwiami.
Słońce przyjemnie
przygrzewało, malwy się różowiły, a ja chodziłam sobie po trawie pośród
kolorowych pozszywanych obrazków, podziwiając talent i anielską cierpliwość
patchworkowych twórców. Spędziłam w ten sposób niezwykle przyjemne popołudnie,
tak odmienne od zabieganych warszawskich wieczorów i ranków, że do teraz na wspomnienie
patchworkowego pola uśmiech sam, bez udziału świadomości, pojawia mi się na
twarzy.
Tylko zupełnie nie potrafię powiedzieć, które prace powinny wygrać w konkursie. A Wy jak uważacie?
plan Suzdalu
w woreczkach leżą prawdziwe guziczki
Przez cały tydzień trwania festiwalu w wielu miejscach
Suzdalu prezentowano różne wystawy. Można było oglądać prace konkursowe nie
tylko w kategorii patchworkowych obrazów, ale też dzieł trójwymiarowych.
Najfajniejsze były wystawy lalek.
Z Azji Środkowej:
i oddzielnie z Uzbekistanu:
wystawa "Tysiąc i jedna nić"
a przede wszystkim projekt „W rodzinie przyszła na świat
dziewczynka”, w ramach którego można było zobaczyć lalki pokazujące prawdziwych
ludzi i przeczytać ich historie. Niektóre długie i zawiłe, ilustrowane
dodatkowo fotografiami,
historia nr 5 opowiadała o Tani, którą życie i bolszewicka rewolucja zmieniły z radosnej dziewczynki w jasnej sukience...
...w kołchozową babę
a inne króciusieńkie, ale za to dające do myślenia.
historia nr 24: one też kiedyś były młode. Ludzie, pomyślcie o tym
Były opowieści o ludziach szczęśliwych
bohaterka tej opowieści urodziła trojaczki, trzy dziewczynki, które nazwała Wiara, Nadzieja i Miłość
i tych trochę mniej, których los na
stare lata obdarzył tylko czekaniem.
wcześnie wyszła za mąż, urodziła cztery córki, dała im wszystko co mogła, wychowała, wykształciła. Dziewczyny rozjechały się po kraju ogromnym, a ona siedzi w chacie z mężem i czekają tak babula z dziadulem na swoje córeczki. Czekają i czekają, doczekać się nie mogą...
Tak bardzo spodobał mi się pomysł tej
wystawy, że gdyby nie to, że do segregatora z historiami chcieli się też dostać
inni, to chyba spędziłabym cały dzień w suzdalskiej bibliotece, dumając nad
losem Ludmiły, Tani, Swietłany, Nataszy…
Festiwal już przeminął, ale na jego fejsbukowej stronie
wciąż pojawiają się zdjęcia, które uzmysławiają mi czego nie widziałam. Nie
wiem jak to się stało, ale przegapiłam parę wydarzeń i wyraźnie czuję, że muszę
wrócić do Suzdalu za rok. Kto jedzie ze mną?
ja chętnie :)
OdpowiedzUsuń