Z okazji dzisiejszego święta postanowiłam poszukać w moich albumach biało-czerwonych śladów.
Znaleźć je wśród zdjęć z Wilna:
czy ze Lwowa:
to żadna sztuka. W Anglii też już coraz łatwiej o taki widoczek:
Na innych kontynentach, nie jesteśmy tak popularni, choć na przykład w Indonezji biało-czerwonych flag widziałam całe mnóstwo:
Co prawda kolory na nich są ułożone w odwrotnej kolejności:
ale przecież w żaden sposób nie wpływa to na jakość odwiecznej przyjaźni polsko- indonezyjskiej, prawda? :)
Na Czarnym Lądzie biało-czerwona flaga powiewa wśród palm na cudnej zanzibarskiej plaży:
W ten sposób przywiązanie do ojczyzny manifestuje pani Dorota Katende, autorka książki "Dom na Zanzibarze". Tytułowy dom wygląda tak:
Udałam się do niego z egzemplarzem książki w ręku, a wróciłam ze specjalną dedykacją dla czytelników biblioteki na warszawskiej Pradze Północ.
W tym samym kraju, ale w zupełnie innych okolicznościach przyrody spotkałam taki polski ślad:
Żywiec zawędrował nie tylko na Kilimandżaro, ale też do stolicy ludu Aszanti, ghańskiego miasta Kumasi.
A w małym etiopskim miasteczku, w którym zatrzymałam się na noc podczas podróży autobusem (transport publiczny działa w tym kraju tylko, gdy jest widno i wyruszając w dłuższą trasę trzeba liczyć się z noclegami w różnych zapadłych dziurach), spotkałam taki sklep:
Na koniec chciałabym jeszcze pokazać Wam zdjęcie z Uzbekistanu. Co prawda nie ma na nim żadnego polskiego symbolu, ale gdy wspominam pobyt w Samarkandzie, Bucharze i Chiwie, to zawsze przypominam sobie powtarzane wielokrotnie zdanie:
- Poliaczki? To wy nie innostrańce, wy nasze!
I zaraz otwierały się drzwi i serca gościnnych Uzbeków.
A więc pozwólcie, że zakończę tym widoczkiem (prawda, że ładnie?)
Znaleźć je wśród zdjęć z Wilna:
czy ze Lwowa:
to pomnik Nikifora
polskie delikatesy w Bath
Co prawda kolory na nich są ułożone w odwrotnej kolejności:
ale przecież w żaden sposób nie wpływa to na jakość odwiecznej przyjaźni polsko- indonezyjskiej, prawda? :)
Na Czarnym Lądzie biało-czerwona flaga powiewa wśród palm na cudnej zanzibarskiej plaży:
W ten sposób przywiązanie do ojczyzny manifestuje pani Dorota Katende, autorka książki "Dom na Zanzibarze". Tytułowy dom wygląda tak:
Udałam się do niego z egzemplarzem książki w ręku, a wróciłam ze specjalną dedykacją dla czytelników biblioteki na warszawskiej Pradze Północ.
W tym samym kraju, ale w zupełnie innych okolicznościach przyrody spotkałam taki polski ślad:
zwróćcie uwagę nie tylko na naszywkę na piersi tanzańskiego przewodnika, ale też na tę na prawym ramieniu
A w małym etiopskim miasteczku, w którym zatrzymałam się na noc podczas podróży autobusem (transport publiczny działa w tym kraju tylko, gdy jest widno i wyruszając w dłuższą trasę trzeba liczyć się z noclegami w różnych zapadłych dziurach), spotkałam taki sklep:
nie wiem, co tu sprzedawano, bo przerwa w podróży wypadła w czasie godzin zamknięcia sklepu
- Poliaczki? To wy nie innostrańce, wy nasze!
I zaraz otwierały się drzwi i serca gościnnych Uzbeków.
A więc pozwólcie, że zakończę tym widoczkiem (prawda, że ładnie?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz