Najpierw zostałam sprowokowana do przypominania sobie, co
ciekawego widziałam w Gwatemali, a potem to już z własnej woli zaczęłam przeglądać
zdjęcia.
Mnóstwo na nich kolorów
i egzotycznych krajobrazów,
z których chyba
najciekawsze to te przedstawiające wulkan Pacaya.
Pacaya to jeden z najbardziej aktywnych wulkanów świata. Stożek wznosi się na wysokość 2552 m n.p.m., a podczas erupcji jest jeszcze wyższy. w tym roku w marcu do jego normalnego wzrostu doszedł czterokilometrowy słup popiołu, który wulkan wyrzucał ze swoich trzewi.
Nie wiem, czy teraz można się do niego zbliżać, ale kilka lat temu, gdy byłam w Gwatemali, na wulkan wspinały się całe tłumy turystów.
I nic dziwnego, księżycowy krajobraz i lawa wylewająca się z wnętrza wulkanu, robiły naprawdę duże wrażenie. Dodatkową atrakcję stanowiła temperatura podłoża, po którym się szło - było tak gorące, że wymagało nieustannego przestępowania z nogi na nogę. Dłuższy postój w jednym miejscu groził stopieniem zelówek.
W Gwatemali jest wiele ciekawych miejsc (o niektórych z nich już kiedyś wspominałam), ale wulkan, który niemalże polizał mnie swoim jęzorem, zapadł w pamięć najgłębiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz