środa, 23 grudnia 2020

KrajKuchnia - Kanada

 To już osiemdziesiąty kraj, którego danie będę robić. Niby dużo, ale tak naprawdę nie jestem nawet w połowie mojego projektu (że nie wspomnę o państwach, które nie załapały się na oficjalną listę, a które chciałbym uhonorować, jak np. Czeczenia czy Sahara Zachodnia). Świat jest wielki i taki przestój w oglądaniu go, jaki mamy w tym roku, jest absolutnie skandaliczny. Ale co robić?


Na szczęście w różnych częściach naszej planety są ludzie pomagający mi w poznawaniu ich krajów od kuchni. W Kanadzie jest to E., od której dostałam przepisy na dwie potrawy: indiański placek kukurydziany i ogon bobra. Wybranie jednego z nich nie było łatwe. Placek kusił rdzennymi kanadyjskimi korzeniami (rodzina E. stanowi gwarancję autentyczności), a ogon nazwą. Sprawa rozstrzygnęła się po przeanalizowaniu listy składników, bowiem do placka potrzeba maślanki, której akurat nie miałam. A zatem ogon bobra.

Tym romantycznym mianem określane są racuchy obficie posypane cukrem cynamonowym. Do ich zrobienia potrzeba: mąki, oleju, cukru, ciepłego mleka i jajka. 


Oraz cynamonu, esencji waniliowej, soli i – co lekko mnie zaniepokoiło – drożdży.


Najpierw należy wymieszać drożdże z wodą i szczyptą cukru i odstawić je na kilka minut. Po tym czasie łączy się drożdże z ciepłym mlekiem i pozostałymi składnikami, oprócz cynamonu. Cukru daje się stosunkowo niewiele – na 5 filiżanek mąki, 1/3 filiżanki cukru. Ale nie martwcie się – w końcowym efekcie bobrowe ogony są odpowiednio słodkie, po prostu cukier wkracza do akcji w innym momencie.

Ze wszystkich składników wyrabia się gładkie elastyczne ciasto i odstawia je, przykryte ściereczką, do wyrośnięcia. Pamiętna poprzednich przygód z drożdżami, tym razem garnek z ciastem postawiłam blisko włączonej kuchenki, tak żeby miał naprawdę cieplutko. Okazało się to bardzo słusznym posunięciem – ciasto rosło, że aż miło i po godzinie mogłam przystąpić do smażenia.

sami popatrzcie jak fantastycznie wyrosło

Zanim jednak to zrobiłam, przygotowałam sobie cynamonowy cukier. Dobrze zająć się tym wcześniej, bo potem, kiedy jedne ogony przypalają się na patelni, a drugie niebezpiecznie stygną, może nie być czasu.


Zatem na odpowiednio dużym talerzu wymieszałam sporą porcję cukru i cynamonu. A potem wzięłam się za formowanie ogonów. Odrywałam z ciasta niewielkie kulki, które spłaszczałam, starając się nadać im kształt choć trochę przypominający ogon bobra. Nigdy nie widziałam tego zwierzęcia w naturze, więc być może nie odwzorowałam ogonów idealnie, ale nie będziemy przecież drobiazgowi. Grunt, że udało mi się zrobić kilkanaście owalnych placków, które ukryte pod ściereczką czekały, aż olej na patelni nagrzeje się odpowiednio.


Gdy olej był już gorący, smażyłam ogony na rumiano i jeszcze ciepłe wrzucałam na talerz z cukrem, żeby przykleił się dookoła całego racucha.


A po kilku minutach przystąpiłam do degustacji. Kanadyjski ogon bobra smakuje zupełnie jak polski racuch. No może ten cynamon i wszechoblepiające kryształki cukru nieco go odróżniają. W każdym razie, danie jest bardzo smaczne, akurat na niedzielne drugie śniadanie.

A następnym razem zmienimy klimat, będzie coś z Kataru – zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz