sobota, 19 grudnia 2020

KrajKuchnia - Kambodża

 Dziś zaczynamy nowy etap KrajKuchni – państwa na literę k. Będzie się działo, bo nie dość, że krajów jest aż 16, to dodatkowo niektóre z nich wyglądają na trudne. Ale nie ma się co martwić na zapas. Pierwsze państwo na k – Kambodża jest kulinarnie bardzo przyjazna. 


Można tam zjeść dobrze, różnorodnie i tanio (oczywiście mam na myśli czasy przedpandemiczne, co będzie w przyszłości, nie wiadomo).

największy skarb Kambodży - Angkor

Pierwszy raz byłam w Kambodży ponad dziesięć lat temu, a wciąż uśmiecham się na myśl o misce zupy, którą zjadłam na bazarze w Siem Rep. Była pyszna i pełna wielkich wspaniałych krewetek. Nie jak w polskiej restauracji, gdzie danie z krewetkami oznacza obecność dwóch maleńkich ogonków. W kambodżańskiej zupie krewetek było mnóstwo. A jakie dobre! I zapłaciłam za nie coś około 5 złotych.

Tak, zdecydowanie Kambodża to kraj dla głodomorów. A po całym dniu rowerowego zwiedzania Angkoru


 czy pokonywania rwących potoków na ulicach Phnom Penh, 

jedna z głównych ulic stolicy tuż po deszczu

człowiek ma poczucie, że zasłużył i może jeść bez najmniejszych wyrzutów sumienia.

Zwłaszcza takie dania, jak na przykład „aromatyczny bakłażan”. Do jego zrobienia potrzebne są: bakłażan, dymka, imbir, 


sos sojowy, ocet winny, skrobia kukurydziana, cukier i chili.


Cebulową część dymki, imbir i chili podsmażamy na oleju do momentu, aż poczujemy imbirowy aromat. 


Wtedy dorzucamy pokrojony w kostkę bakłażan. W przepisie – jak i w wielu innych – nie ma nic o obieraniu, ale ja nie lubię bakłażanowej skórki, która w ciepłych daniach oddziela się prawie jak pomidorowa, więc zawsze usuwam ją od razu na wstępie.


Podczas kiedy bakłażan się smaży, przygotowujemy dwie miseczki – w jednej mieszamy sos sojowy z cukrem, octem winnym i wodą, a w drugiej skrobię kukurydzianą z wodą.


Po około 10 minutach smażenia wlewamy na patelnię zawartość pierwszej miseczki. Zwiększamy płomień i czekamy, aż płyn wyparuje, a potem dolewamy miksturę z miseczki numer 2. Mieszamy i smażymy wszystko razem jeszcze kilka minut. Następnie dosypujemy szczypiorkową część dymki i układamy danie w ozdobnej miseczce przywiezionej co prawda z Wietnamu,


ale była to ta sama wyprawa, podczas której pierwszy raz jechałam kambodżańskimi drogami i bezdrożami.


Bakłażan, jak się pewnie domyślacie, jest bardzo smaczny. Pasuje do ryżu albo różnego rodzaju placków chlebowych.

A następnym razem pojedziemy do Afryki i zjemy sobie coś z Kamerunu, zapraszam!

przy okazji tworzenia tego wpisu okazało się, że zgubiłam większość zdjęć z Kambodży. Na szczęście nie wszystkie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz