W Irlandii byłam krótko i do tego dawno temu. Właściwie jedyne co pamiętam, to, że – widziana z okna samolotu – „jest taka zielona, jak włosy syreny o świcie”. Było to bardzo miłe, zwłaszcza że leciałam do Dublina jakoś w marcu i u nas było jeszcze szaro i buro.
Natomiast jeśli chodzi o kwestie kulinarne, to mam wrażenie, że wszystko, co w Irlandii piłam i jadłam, miało w sobie Guinessa. I dopiero szukając w Internecie przepisu na potrawę z tego kraju, dowiedziałam się, że można zjeść po irlandzku bez piwnego dodatku. Choć danie, które wybrałam, daje uczucie wszechogarniającej sytości porównywalne z tym, kiedy do dowolnej potrawy dołoży się dwa duże kufle napoju z gęstą pianą.
No nie jest to kuchnia dla osób chcących mieć talię osy. Ale
dla lubiących jedzenie i biesiadowanie, jak najbardziej.
I takim osobom polecam wykonanie kalafiora z cheddarem. Żeby
go zrobić, trzeba najpierw pójść do sklepu i przynieść: kalafiora, cheddar,
musztardę, mleko, masło i mąkę.
Gdy mamy już wszystkie składniki, możemy przystąpić do działania. Najpierw kalafiora podzielonego na różyczki gotujemy w osolonej wodzie do stanu półmiękkiego. Czekając, aż to się stanie, w rondelku przygotowujemy sos prawie beszamelowy. To znaczy, topimy masło, zaprawiamy mąką, a potem dolewamy trochę mleka. I w tym momencie następuje lekka modyfikacja, bowiem do sosu dodajemy musztardę i część startego uprzednio sera typu cheddar.
Mieszamy wszystko starannie i doprawiamy do smaku solą i pieprzem
Następnie rozgrzewamy piekarnik i wstawiamy do niego naczynie
żaroodporne, w którym kalafiora polewamy sosem i posypujemy resztą sera.
Zapiekamy całość około 25 minut.
Wychodzi z tego danie smaczne, ale okropnie zalegające w żołądku. Nawet jeśli zjada się je, nie popijając piwem.
To teraz pójdę sobie poleżeć, a jak uda mi się strawić danie irlandzkie, zabiorę się za przysmak z Islandii. Zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz