niedziela, 8 grudnia 2024

Singapur raz jeszcze

 Poprzednim razem zaczęłam zastanawiać się nad tym, gdzie w Singapurze byłoby miło pomieszkać troszkę. Lub nawet dłuższe troszkę. 


Co byście powiedzieli na Little India? 


To absolutnie fantastyczne, że wystarczy parę minut, kilka stacji metra i zapominamy o niebotycznych szklanych wieżach, 


całkowicie zanurzając się w aromatach kadzidełek, dźwiękach bollywoodzkich przebojów 


i kolorach materiałów na sari. 



sklep z bransoletkami, które dla Hindusek są zdecydowanie artykułem pierwszej potrzeby

Po ulicach Singapuru nie chodzą oczywiście święte krowy, nie jeżdżą riksze, a kierowcy nie trąbią co trzy sekundy, więc nie są to prawdziwe Indie, ale klimat jest. 


Można nieco zmrużyć oczy i udawać, że się spaceruje po Delhi czy Kalkucie. No i można się najeść za wszystkie czasy. 

śniadaniowa dosa

W Little India restauracji jest całe mnóstwo, oferują dania kuchni północnej i południowej, indyjskie słodycze i niemożebnie słodką masala tea. I wszystko w bardzo rozsądnych cenach. Jeśli chcecie zjeść porządnie, niedrogo, a do tego jeszcze jesteście wegetarianami, to lećcie czym prędzej do Little India!

na "rogatkach" Little India jest coś w rodzaju wystawy poświęconej historii dzielnicy

w XXwieku można było tu spotkać zaklinaczy węży. Dziś ich już nie ma...

ale sprzedawcy kwiatowych girland, jak najbardziej są



Po jakimś czasie pewnie miałabym dość tej indyjskiej intensywności. W Indiach to mógłby być problem, w Singapurze po prostu bym się przeprowadziła. Na przykład do China Town. 


To nieco spokojniejsza dzielnica. 


Też kolorowa,



 z wieloma restauracjami 




nie tylko chińskimi, ale także takimi dziwnymi, jak indyjsko-meksykańska

 i sklepami, 



ale bez tylu dźwięków i zapachów. 


A jak zupełnie miałabym już dość gwaru wielkiego miasta, to wsiadłabym na łódkę


 i po 10 minutach cieszyłabym się ciszą i zielenią na wyspie Pulau Ubin. 


Prawie nie ma tam samochodów, są za to świetne drogi do jazdy rowerem

tuż przy przystani jest kilka takich wypożyczalni rowerów

 albo spacerowania i podziwiania tropikalnej przyrody. 


Można zapomnieć, że wciąż jest się w Singapurze.

stary chiński cmentarz na Pulau Ubin


Oczywiście w tym mieście istnieją też dzielnice-sypialnie, w których dominują wielkie bloki. Ale otoczone są bujna zielenią i nie wyglądają źle. 


Gdybym znalazła mieszkanie w bloku gdzieś niedaleko stacji metra, to też bym się chętnie wprowadziła na jakiś czas. Może wtedy łatwiej byłoby poznać prawdziwych Singapurczyków. 


Bo w ogólnoświatowej mieszance ludzi spotykanych na ulicach głównych dzielnic Singapuru, trudno odróżnić mieszkańca od turysty. Co też pewnie było jednym z powodów, dla których bardzo chętnie zamieszkałabym na jakiś czas w Mieście lwa.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz