wtorek, 30 lipca 2024

KrajKuchnia - Nowa Zelandia

 Nowa Zelandia to podobno bardzo piękny, a z całą pewnością potwornie daleki kraj. Nie wiem o nim zbyt wiele, ale wyobrażałam sobie, że w tamtejszej kuchni dominują dania wymagające składników u nas niedostępnych. 


Tymczasem internetowa kwerenda wykazała, że popularną nowozelandzką potrawą są cheeserollsy, zwane też „sushi Południa”.

Tak się korzystnie złożyło, że niedawno w podróż na drugi koniec świata wyruszyła moja koleżanka, P. Dzięki niej udało się potwierdzić, że faktycznie, ruloniki z chleba tostowego nadziewane serowym farszem w Nowej Zelandii są.

prawdziwe cheeserollsy w Nowej Zelandii
(fot. P. Organiściak-Kwiatkowska)

Uzbrojona w taką wiedzę, przystąpiłam do gromadzenia składników, czyli: chleba tostowego, sera cheddar, zupy cebulowej w proszku, mleka skondensowanego, masła, czosnku i cebuli. 


Artykuły to niewyszukane i w zasadzie łatwo dostępne, a jednak zajęło mi chwilę zanim je wszystkie zdobyłam, bo w sklepach w mojej okolicy zupa cebulowa występuje jedynie w wersji z grzankami, mleko jest w dużych opakowaniach, a chleb to już w ogóle. Nie chciałam dla dwóch kromek, kupować kilogramowej paczki pieczywa tostowego, którego normalnie nie jadam. Musiałam więc chwilę poczekać, aż nadarzy się stosowna okazja i będę miała dostęp do niewielkiej ilości chleba.

Na szczęście w końcu się udało – dostałam dwie kromki i znalazłam w sklepie mleko w opakowaniu 200 ml. A z zupy cebulowej wydłubałam grzanki, co okazało się zajęciem znacznie łatwiejszym niż Kopciuszkowe wybieranie maku z popiołu.

Mogłam zatem przystąpić do działania. Cebulę podsmażyłam z czosnkiem, dodałam mleko, zupę w proszku i starty cheddar. Wszystko razem wymieszałam i poczekałam aż osiągnie konsystencję gęstego sosu albo ciasta na naleśniki.


Następnie przystąpiłam do najtrudniejszego zadania, czyli zwijania chleba. Tak jak się obawiałam, nie udało mi się uzyskać ruloników, bo kromki tostowe przełamały się w połowie. Teraz myślę, że może trzeba było odkroić skórkę przynajmniej z dwóch krawędzi. No ale, mądra Polka po szkodzie.


Uznałam jednak, że przełamanie nie wpłynie na jakość potrawy, więc kontynuowałam przygotowywanie cheeserollsów, czy może w tym wypadku cheese kanapeczek. Posmarowałam je po wierzchu roztopionym masłem 


i wstawiłam na 15 minut do piekarnika. W efekcie otrzymałam chrupiące zapiekanki, czyli coś nieco innego niż na zdjęciu zrobionym przez P. Ale uważam, że moja wersja nie jest gorsza, a może nawet lepsza, bo chrupiące pieczywo tostowe jest smaczniejsze niż miękkie.


Cheeserollsy zjadłam z przyjemnością większą niż oczekiwana. Okazało się, że to danie całkiem smaczne. Nie sądzę, żebym teraz robiła je bez przerwy, ale myślę, że znajdzie swoje miejsce na wielkiej uczcie kończącej projekt KrajKuchnia.

No, ale do tego jeszcze daleko. Na razie uporałam się z literą N i następnym razem będzie już kraj na O, czyli Oman. Zapraszam!

3 komentarze: