czwartek, 19 stycznia 2023

Porto Novo - stolica Beninu

 Przeglądając dawne posty z Beninu, zauważyłam ze zdziwieniem, że nigdy nie napisałam nic o Porto Novo. To znaczy pokazywałam Wam kiedyś przedziwny meczet, ale stolicy należy się jednak coś więcej.


Dlatego dziś zapraszam na spacer po nie największym i może nawet nie najważniejszym, ale stołecznym mieście.

Porto Novo leży niedaleko nigeryjskiej granicy, nad laguną, która podróżnego wjeżdżającego do miasta od razu pozytywnie do niego nastraja. 

(fot. B. Machul-Telus)

Potem też nie jest źle, bo benińskiej stolicy udało się uniknąć głównych wad wielkich afrykańskich miast – jest tu znacznie mniej ogłuszającego hałasu i totalnego chaosu. W centrum znajduje się plac z pomnikiem króla Tofa, który był ostatnim ważnym władcą królestwa Hogbonou obejmującego tereny dzisiejszego Porto Novo. 


Na ulicy okrążającej plac, oprócz miejsca poświęconego lokalnemu fetyszowi,


mieści się wiele stoisk z książkami, za co także należy przyznać miastu punkty dodatnie.


Kilkaset metrów dalej stoi okazały budynek benińskiego parlamentu, któremu nie wolno robić zdjęć. Za to sąsiadujący z nim ogród roślin i natury można fotografować do woli. Dlatego zamiast na parlament, popatrzcie na drzewo cola (jego orzechy dają substancję potrzebną do produkcji coca-coli) 


oraz na niewielki fragment niegdyś świętego lasu. Swego czasu takie lasy pokrywały znaczną część Beninu.


 Ten, którego kawałek można dziś oglądać, należał do pewnego królewskiego ministra. 


Gdy francuscy kolonizatorzy postanowili na terenie jego świętego miejsca zbudować dzielnicę administracyjną, beniński minister w akcie protestu popełnił samobójstwo. Dziś po tym co zostało z jego lasu można spacerować, poznając gatunki drzew i zależności zachodzące w świecie fauny. Po drugiej stronie ulicy prezentowana jest benińska sztuka współczesna.



Natomiast żeby dowiedzieć się czegoś o historii Porto Novo, a przynajmniej o dziejach jego królewskich mieszkańców, należy pójść do muzeum Honme, czyli pałacu, w którym przez kilkaset lat mieszkali lokalni władcy. 


Wizyta w muzeum jest szalenie ciekawa, ale – z niepojętych przyczyn – zdjęcia wolno robić tylko w kilku mniej ważnych miejscach, więc wiele Wam nie pokażę. 


Mogę tylko opowiedzieć o tym, co udało mi się zapamiętać. O królowej matce, która nie była wcale rodzicielką władcy. Wybierano ją ze spokrewnionych z nim w linii męskiej kobiet, które przeszły już menopauzę. Królowa matka była drugą osobą w państwie. Mogła widywać króla nawet w czasie jego odosobnienia oraz miała prawo przygotowywać dla niego tytoń. Władza królewska także nie była dziedziczona. Monarchę wybierano dzięki wskazaniom wyroczni.  

Mogę Wam też opowiedzieć o czarnym pokoju, do którego udawał się król, który splamił się czynem niehonorowym. W pomieszczeniu tym zhańbiony władca zamykał się i popełniał samobójstwo.

W pałacu jest siedem dziedzińców, każdy mający inne przeznaczenie i swoich użytkowników. Opowieść o życiu, jakie się na nich toczyło bardzo mi się podobała, bo wspaniale ukazywała odmienność i wyjątkowość tradycyjnych kultur Beninu.

jeden z dziedzińców z basenem,
do którego ze spadzistego dachu spływała deszczówka
(fot. B. Machul-Telus)

Innym tego przykładem jest świątynia będąca światową siedzibą znagbeto. 


A to, że usytuowana jest dokładnie naprzeciwko meczetu, podobało mi się jeszcze bardziej.

z lewej minaret meczetu, z prawej gigantyczne zangbeto

W ogóle Porto Novo jest przyjemnym miejscem. Oczywiście nie może konkurować z miejscowościami typu Grand Popo, gdzie chwilowo pomieszkuję, ale jak na duże miasto, jest naprawdę w porządku.

Będąc w Benine, pamiętajcie, by go nie pominąć.

2 komentarze: