niedziela, 2 października 2022

Santa Antão - droga na kraterze

 Na Santo Antão szlaków do pieszych wędrówek jest wiele. Mnie – oprócz drogi wzdłuż wybrzeża do Ponta do Sol udało się przejść jeszcze jedną trasę, biegnącą po stokach krateru wulkanu Cova. Wędrówkę zaczyna się na górze i najpierw trzeba zejść w głąb kaldery. Nie zajmuje to dużo czasu, taki sobie delikatny spacerek w dół, potem po płaskim i kawałek pod górę, by znaleźć się na przeciwległej krawędzi.



Na górzystej wyspie kawał płaskiej powierzchni wewnątrz kaldery jest chyba łakomym kąskiem dla rolników, którzy wreszcie mogą uprawiać kapustę na normalnym polu, bez konieczności budowania tarasów i ciągłej walki ze zboczem góry. 


Pewnie dlatego – choć to raczej nie najwygodniejsze miejsce do życia – kilka osób zdecydowało się zbudować swoje domy właśnie tam. 


Co prawda, żeby kupić sól czy mąkę, muszą wspiąć się na górną krawędź krateru, potem zejść po jego ścianie do wioski, a następnie powtórzyć operację w drodze powrotnej, ale widać płaskie i żyzne pole jest tego warte.


Idąc niespiesznie i rozprawiając o wiosce w wulkanie, wspięłyśmy się na górną krawędź zbocza, spojrzałyśmy w drugą stronę i zaniemówiłyśmy z wrażenia. Od strony, z której przyszłyśmy, wulkan oferował sielską atmosferę, domki i kapuściane grządki. 


Zupełnie więc zaskoczyło nas, gdy okazało się, że znajdujemy się ponad chmurami i rozciągają się przed nami widoki iście wysokogórskie.


Pięknie było niesłychanie, więc chwilę stałyśmy, podziwiając krajobraz,


 a potem zanurzyłyśmy się w obłoki pod nami. 


Droga do wioski Cabo de Ribeira teoretycznie nie jest długa 

ten znak sfotografowałam w miejscu, z którego zaczęłyśmy wędrówkę

i do tego idzie się cały czas w dół, więc zadyszka nie grozi. A jednak schodzenie po stromym zboczu - nawet jeśli ścieżka jest dość wygodna i ma się w ręku kij do podpierania – nie jest tym, co moje kolana lubią najbardziej. 


Chociaż więc wkoło było pięknie, 


ucieszyłam się, kiedy w końcu dotarłyśmy do wioski. 


W której oczywiście natychmiast natknęłyśmy się na bar dysponujący zimnym piwem i colą.

Cabo da Ribeira

No a potem to już busik do Ribeira Grande i delektowanie się zasłużonym odpoczynkiem.

w restauracji z takim widokiem mogłabym jadać codziennie, bez względu na jakość serwowanych dań

To ostatnia opowieść z Santo Antão, bo niestety byłam na niej zaledwie kilka dni. Ale zapewniam Was, że wyspa ma naprawdę wiele do zaoferowania i spokojnie można tam spędzić dłuższe wakacje.

Może kiedyś się na takie zdecyduję. A Wy?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz