Jak już wspominałam, najporządniej zwiedziłam w Madrycie
ogród botaniczny. Nie byle jaki, bo królewski, założony w tym miejscu około 260
lat temu przez Carlosa III.
Ogród nie jest duży, ale pięknie rozplanowany i robiący
wrażenie, zwłaszcza jeśli odwiedzi się go w towarzystwie odpowiedniego
przewodnika.
W ogóle wydaje mi się, że żadnych ogrodów botanicznych nie powinno
się zwiedzać tak po prostu, na własną rękę (o ile oczywiście nie jest się
botanikiem albo przychodzi wyłącznie w celach rekreacyjnych). Bo zwykły
człowiek patrząc na rośliny, raczej nie jest w stanie odkryć ich tajemnic i
zauważyć, że stoi nie przed zwykłym cisem, a ma przed sobą „krzew
życia i śmierci”. Życia, bo jego kora wykorzystywana jest do leczenia raka, a
śmierci, ponieważ spożycie trzech jagód może zakończyć życie jedzącego.
Dobry przewodnik pokaże Wam też w madryckim ogrodzie cedr
himalajski o gałęziach spadzistych jak dach góralskiej chaty i bawełnę, która
nie powinna już być uznawana za roślinę dostarczającą nam przyjaznych
środowisku tkanin. Dlaczego? A dlatego, że współczesne uprawy bawełny wymagają
stosowania bardzo dużych ilości pestycydów. Jeśli więc macie wybór, to
skłaniajcie się ku materiałom z lnu lub konopi – są przyjaźniejsze dla naszej
planety.
A czy wiedzieliście na przykład, że róże są spokrewnione z
jabłoniami i gruszami? W lutym, nawet w Madrycie róże jeszcze nie kwitną, ale
jedna mała dzika różyczka postanowiła sprawić nam przyjemność i zakwitła,
dostarczając dowodu na pokrewieństwo z drzewami owocowymi.
Otóż zarówno kwiaty jabłoni,
grusz, jak i róż mają pięć płatków. To znaczy dzikich róż, bo te uprawiane
przez człowieka są modyfikowane tak, by miały jak najmniej kolców i jak
najwięcej płatków. Mają ich zatem znacznie więcej niż pięć, ale podobno jest to
zawsze wielokrotność pięciu. Teraz nie było jak, ale latem na pewno to sprawdzę!
Przewodnik opowiedział nam też historię chorego wiązu.
To stare
drzewo z całej siły trzyma się życia i choć cierpi na chorobę, która zazwyczaj
doprowadza do śmierci w dwa lata, walczy z nią już od 40 lat. Choroba ta
podobna jest do miażdżycy wywoływanej u ludzi między innymi zbyt wysokim
poziomem cholesterolu. U drzew winne są grzyby, którymi zostają zainfekowane
tkanki rośliny. Dostają się do wnętrza drzewa, oblepiając odnóża pewnych
insektów, które wgryzają się i wchodzą pod korę. Gdyby przed wizytą w drzewie
myły nogi, nic złego by się nie stało, bo same w sobie nie są szkodliwe. Niestety
jednak, na ogół przynoszą ze sobą złe grzyby.
W Królewskim Ogrodzie Botanicznym rośnie tylko jedno drzewo,
które prawdopodobnie znało Carlosa III. To liczący sobie około 260 lat cyprys.
„Cienki,
chudy, co zda się być drzewem nie smutku, lecz nudy” – tak w „Panu Tadeuszu”
pisał Adam Mickiewicz. A jednak mnie nie wydał się nudny. Nie tylko bowiem daje
ludziom najlepsze drewno na gitary do flamenco, ale też spełnia kilka ważnych
funkcji na cmentarzach. Po pierwsze, dzięki swej smukłości, wynosi dusze zmarłych korzeniami spod ziemi i transportuje je
poprzez gałęzie aż na sam czubek, skąd już blisko do nieba. A po drugie,
korzenie cyprysów mają zapach odstraszający gryzonie, które dzięki niemu
trzymają się z dala od grobów.
W madryckim ogrodzie są też szklarnie, w których panują trzy
różne tropikalne klimaty.
Rosną tam nie tylko kaktusy,
ale też amorfofalusy,
dzbaneczniki
i wiele innych ciekawych roślin. Jest też XIX-wieczna palmiarnia,
w której
odpowiednie dla ciepłolubnych roślin warunki zapewniano, umieszczając pod
ażurową posadzką odchody i mocz koński.
Mieszanka ta fermentowała i wydzielała
ciepło ogrzewające pomieszczenie. O efektach zapachowych przewodnik nie
wspomniał, widocznie dla roślin nie były one istotne.
Ostatnią atrakcją ogrodu jest taras bonsai.
drzewko małe, ale granat niczego sobie
Większość roślin
pochodzi z kolekcji byłego premiera, Felipe Gonzaleza Marqueza, który odchodząc z urzędu, podarował swoje drzewka ogrodowi.
Są też w Królewskim Ogrodzie Botanicznym palmy ubrane w przewiewne czepki. Zapomniałam zapytać dlaczego, więc jeśli będziecie w Madrycie, dowiedzcie się i dajcie mi znać. Z góry dziękuję!
gdybym sama nie zrobiła tego zdjęcia, myślałabym, że kwiatki są doklejone...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz