Jak powszechnie wiadomo, Chińczycy potrafią zjeść wszystko.
Trudno więc w kilka dni poznać całą szeroką ofertę kuchni chińskiej. Coś tam
jednak się udało i to coś postaram się opisać. Pomyślałam, że nie
będę się silić na żadne wyrafinowane systemy klasyfikacji pożywienia i
przedstawię po prostu po kolei co jadłam. Od śniadania począwszy.
od razu wiadomo, że stoimy przed restauracją
Chińskie śniadanie w każdej restauracji w okolicy naszego
hostelu wyglądało tak samo, czyli tak: pierożki z mięsem w zupie
pierożki w zupie różnią się od innych długim ogonem z ciasta - wygladają trochę jak bardzo najedzone rybki welony
lub gotowane na parze, herbaciane jajka i zestaw marynowanych warzyw.
tu jeszcze widać ryżankę, ale jadłam ją tylko raz, bo była zupełnie bez smaku
Pierożki można zamówić w cieście delikatnym cienkim lub
grubszym bułowatym. Oczywiście jeśli się włada piękną mową chińską. Jeżeli nie
to trzeba po prostu pokazać na piramidę koszyczków do gotowania na parze i
liczyć na to, że miły pan restaurator pamięta od wczoraj, które pierożki lubimy
najbardziej.
w drogiej restauracji przy eleganckiej ulicy pierogi wyrabiane są na oczach klientów i przechodniów
Jeśli jest się akurat w nastroju do eksperymentów, można zamówić
pierożki spiralnie skręcane, które przy bliższym poznaniu okazują się być nie
pierogami, a zwykłą bułką.
Taka chińska kajzerka idealnie pasuje do słonych i
bliżej nieznanych warzyw. Pobiera się je samemu według uznania z baru
sałatkowego rozstawianego codziennie rano na jednym ze stołów.
Zestaw jest
zawsze ten sam – marchewka, która mi nie smakowała, kapusta pekińska, zawsze
najszybciej zjadana przez klientów oraz dwa inne warzywa nieznane ani z
imienia, ani z wyglądu. Zielone zalatywało lekko wodorostami, a brązowe było
okropnie słone i bardzo mi smakowało, choć nikt z moich współbiesiadników nie
podzielał tej sympatii.
Obok misek z sałatkami stała zawsze miednica, w której
pływały jajka. Każdy mógł sobie wyłowić ile chciał, obrać i zjeść ze smakiem
bez potrzeby solenia, bo sos sojowo-herbaciany nadawał jajkom odpowiednią
słoność.
Do takiego standardowego śniadania oczywiście
idealnie pasujeherbata jaśminowa. Nasz pan zawsze dawał nam dzbanek tak pełny, że
pachnący jaśminami płyn wylewał się dzióbkiem, dając obietnicę wspaniałego
finału śniadania.
zdjęcia herbacie nie zrobiłam, więc pokażę Wam jeszcze jeden rodzaj pierożków - tym razem nie śniadaniowych a uliczno-przekąskowych
Jeszcze tylko wymiana uprzejmości (w większości
niewerbalnych) z panem restauratorem i już można ruszać na odkrywanie tajemnic
miasta giganta. Aż do obiadu, kiedy to głód znów zagoni nas do jakiegoś lokalu
gastronomicznego. Ale o tym to już napiszę za tydzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz