sobota, 8 lutego 2014

Bangladesz, kraina riksz

Przechodziłam przez ulice w Kairze, jechałam rowerem po drogach Kambodży, widziałam Sajgon w godzinach szczytu, kilka razy byłam w Indiach, ale to co zobaczyłam w Dhace przerosło moje wyobrażenia.
Ludzki korek, obiecywany nam przez Internet, okazał się być korkiem złożonym z pieszych, autobusów, riksz motorowych i przede wszystkim riksz rowerowych. Są ich setki, tysiące, miliony, miliardy....
Przejażdżka taką rikszą dostarcza więcej emocji niż najbardziej wydumane roller coastery, bo kierowcy riksz mają iście ułańską fantazję i są wściekle ambitni, żaden nie pozwoli się wyprzedzić. A wcisnąć potrafią się wszędzie, za nic mając nie tylko umykających w popłochu pieszych, ale i nacierające ze wszystkich stron autobusy, które wyglądają tak, że aż dziw, że w ogóle się poruszają. A zdarta do żywego blacha tych autobusów dobitnie świadczy o tym, że i ich kierowcy tchórzami nie są.


Oprócz adrenaliny riksze dostarczają też wrażeń wizualnych, bo wszystkie są starannie zdobione wyszukanymi malowidłami oraz wiszącymi i dzwoniącymi ozdóbkami.
Krótko mówiąc, jak na razie, obok niesłychanego przyjęcia jakie gotują nam mieszkańcy Bangladeszu, riksze są tym, co zachwyca w tym kraju najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz