piątek, 28 lutego 2014

Arabeski - Katar


Ad-Dauha… naprawdę nie wiem, co napisać o tym mieście. Wydawać by się mogło, że to miejsce dla każdego – miłośnicy tradycji mogą spacerować sobie wąskimi uliczkami bazaru Suk Wakif,


zaś ci, którym bardziej imponuje nowoczesność, napawać wzrok widokiem wspaniałych wieżowców i eleganckich samochodów. A jednak – zupełnie nie wiem dlaczego – dzieje się odwrotnie i chyba każdy czuje, że coś w tym mieście jest nie tak.


 
 Może Ad-Dauha zagubiła swój charakter przez to, że trudno na jej ulicach spotkać prawdziwych Katarczyków. Rdzennych mieszkańców miasta można zobaczyć jedynie przez szyby ich samochodów, gdy stoją na czerwonym świetle (bo, w przeciwieństwie do innych krajów arabskich, w Ad-Dausze uliczna sygnalizacja świetlna nie tylko istnieje, ale też spełnia swoją rolę, czyli reguluje ruch).

 
We wszystkich innych miejscach: w sklepach, restauracjach, recepcjach hotelowych, budkach strażniczych itp. pracują prawie wyłącznie cudzoziemcy. Nie można nawet popróbować skuteczności swojego arabskiego, bo okazuje się, że człowiek, z którym chciałoby się nawiązać rozmowę, włada tym językiem jeszcze słabiej niż przybysz z Europy.

wśród uczestniczek Tour of Qatar nie było ekipy katarskiej
 
Nie wiem…. A może to nadmiar pieniędzy, który wszystko inne zepchnął na drugi plan. W żadnym innym muzułmańskim kraju nie widziałam tak mizernych meczetów. Małe skromniutkie minareciki upchnięte gdzieś na parkingach wielkich biurowców, nie próbują nawet konkurować ze wspaniałymi wieżowcami. I zawodzący śpiew muezina - który zawsze przynosi mi lekkie drżenie gdzieś w okolicach żoładka – jest w Ad-Dausze właściwie niezauważalny. Gdzież mu do nawoływań do modlitwy wydobywających się z meczetów Damaszku czy Sany…
 

 
A może trzeba w Katarze pobyć trochę dłużej, żeby zrozumieć ten kraj i jego mieszkańców. Ja byłam tam tylko jedną dobę. W tak krótkim czasie udało mi się zobaczyć i stare łódki na tle nowoczesnych budowli i lodowisko wśród palm w wielopiętrowym centrum handlowym i kilka innych kontrastowych zestawów, ale nie zdołałam poznać niczego więcej niż tylko najbardziej zewnętrzną warstwę miasta.

 
Dlatego, choć nie zapałałam do Kataru miłością od pierwszego wejrzenia (tak jak zdarzyło mi się w Liberii), to nie zamierzam kategorycznie skreślać tego kraju i zniechęcać do wizyty w nim. Przeciwnie, chętnie porozmawiałabym z kimś, kto był tam dłużej, poznał ludzi i polubił Katar. Jest ktoś taki?

2 komentarze:

  1. Ewo, może czas trochę "podrasować" swojego bloga? ;-) Masz strasznie fajne materiały, ale ta oprawa okrutnie razi w oczy i zniechęca.

    OdpowiedzUsuń