poniedziałek, 9 stycznia 2023

Benin - reaktywacja

 Po długich miesiącach oczekiwania i tęsknoty, wreszcie jestem tu, gdzie lubię być najbardziej, czyli oczywiście na południowym zachodzie Beninu, w okolicy zacnego miasta Grand Popo.  


Co tak bardzo mi się tu podoba? Nie mam pojęcia i nie zamierzam prowadzić dociekań. Po prostu, kiedy tu jestem, wiem, że jest dobrze, na myśl o wyjeździe ściska mnie w dołku, a po powrocie do domu natychmiast rozpoczynam planowanie kolejnego pobytu. Na szczęście tym razem przyjechałam do Beninu na nieco dłużej niż standardowe dwa tygodnie i nie muszę jeszcze myśleć o powrocie, który majaczy co prawda złowrogo, ale za to w odległej przyszłości.


Mogę więc pozwolić sobie na spędzanie czasu powoli i zupełnie bez planu. Co oczywiście nie znaczy, że nic tu nie robię. Na przykład wczoraj, dzięki B. i K. mogłam z bliska przyjrzeć się benińskim wyborom parlamentarnym. 

startowało siedem partii,
ale w naszej okolicy udało się znaleźć plakaty tylko sześciu

Przez kilka poprzednich dni obserwowałam głośną i mało merytoryczną kampanię wyborczą. 

partyjni agitatorzy 

A wczoraj udaliśmy się do kilku obwodowych komisji wyborczych. Warunki klimatyczne Beninu pozwalają umieszczać punkty do głosowania praktycznie wszędzie, gdzie tylko znajduje się odrobina cienia. Są więc nie tylko w budynkach szkół czy urzędów, ale też przy drodze, pod drzewami 


lub daszkami. 


Pozostałe różnice w stosunku do naszych zwyczajów wyborczych nie biorą się z pogody, tylko z innego podejścia do różnych kwestii. Na przykład, nikt w Beninie nie jest ortodoksyjnie przywiązany do punktualności i nie denerwuje się tym, że w jednym punkcie można głosować od do 16:05, a w innym do 16:37. 

kabina zapewniająca tajność głosowania, 
a na niej informacja, że w tym miejscu głosują mieszkańcy, których nazwisko zaczyna się od K do Z
oraz, że punkt jest otwarty od 7:37 do 16:37

Nie ma tu też takiego obłędnego przestrzegania RODO, więc listy wyborców z wieloma danymi a nawet fotografiami wiszą sobie spokojnie na murach, jeszcze dziś, czyli dzień po wyborach.


Sam proces głosowania też jest nieco inny, bo nie używa się długopisów, tylko stempelków. Każda osoba uprawniona dostaje kartę z graficznymi znakami wszystkich kandydujących partii i wybraną oznacza pieczątką z literą V. 


Kolejny krok jest taki, jak u nas, kartę wrzuca się do przezroczystej urny. 


Następnie należy złożyć odcisk kciuka na liście wyborców. To miły niedyskryminujący gest w stosunku do 40% niepiśmiennych obywateli Beninu. Nikt nie pyta, czy głosujący umie pisać, każdy odciska kciuk i po sprawie. 


Na koniec jeszcze palec dodatkowo zostaje pomazany atramentem, żeby uniemożliwić dwukrotne głosowanie i już. Demokracji stało się za dość. Czy naprawdę, okaże się za jakiś czas. Niektórzy twierdzą, że wyniki wyborów były znane już przedwczoraj…



1 komentarz:

  1. Są różne oblicza demokracji, a nasza jak widac nie musi byc najlepsza

    OdpowiedzUsuń