Prawie każdy, z kim rozmawiałam o mojej najnowszej podróży,
był już w Edynburgu. A przynajmniej ma ciocię, kolegę albo szwagra, którzy tam
mieszkaj i pracują. Myślę więc, że opisywanie oficjalnych atrakcji
turystycznych szkockiej stolicy nie ma wielkiego sensu. Zamiast tego stworzyłam
krótką i zwięzłą listę moich osobistych edynburskich zaskoczeń.
to nie jest zdziwienie, tylko oczywista oczywistość
1. Dzika góra w środku miasta.
Wiedziałam, że w Edynburgu są
wzgórza, ale myślałam, że mają miejski, wyasfaltowany lub wybrukowany charakter. Tymczasem okazało się, że
zwiedzanie stolicy Szkocji rozpoczynam trekkingiem. Może nie jakimś szczególnie
długim i dzikim, ale jednak szłam po kamieniach i korzeniach wśród kolczastych
jeżyn i jałowców, a dokoła widziałam całkiem porządne wzniesienia. Oraz bardzo
dużo ludzi, ale o tym będzie w punkcie trzecim.
2. Działające przez okrągły rok sklepy bożonarodzeniowe.
Rozumiem, że można lubić święta, ale żeby aż tak? Chociaż trzeba przyznać, że
ozdoby choinkowe mają tam bardzo ładne i od razu pomyślałam, że gdybym
zamieszkała w Edynburgu, to co miesiąc kupowałabym jedną bombkę. I po kilku
latach miałabym choinkę jak z bajki!
3. Tłumy i kolejki.
tu kolejka po bilety na festiwalowe wydarzenia
Wiem, że Edynburg w sierpniu, podczas
festiwalu to nie to samo co Edynburg w innych miesiącach, ale ja byłam tam tylko
jeden raz, więc dla mnie już taki pozostanie (przynajmniej do kolejnej wizyty)
– najbardziej zatłoczone miasto świata po prostu! No i te kolejki! Szkoci to
bardzo zdyscyplinowany naród i nigdzie nie czekają bezładną gromadą, tylko od
razu formują kolejkę. A że tłumy dzikie, to i kolejki dłuższe niż pamiętam z
dzieciństwa. Do autobusu, na koncert, do piekarni, do muzeum. I do kawiarni, w
której podobno został napisany Harry Potter.
o, tu właśnie powstał Harry Potter
4. Sklepy w kościołach.
Zawsze myślałam, że tylko źli radzieccy
komuniści przerabiali świątynie na sklepy meblowe i muzea ateizmu. Tymczasem
okazuje się, że i dobrzy kapitaliści mają takie pomysły. W centrum Edynburga
stoi wiele budynków, które nie pozostawiają
wątpliwości, co do ich pierwotnego przeznaczenia. Tylko jedna katedra
wciąż służy szkockim chrześcijanom, Wszystkie inne kościoły, do których udało
mi się zajrzeć, były sklepami, galeriami, a nawet barami.
5. Palmy.
Pogoda głównie do bani, niebo w kolorze stali, a
palmy rosną! I to nie w doniczkach wcale. Może nie na każdym rogu i nie w wielkich
skupiskach, ale jednak są. A u nas, choć mamy o wiele cieplej, rosnąć nie chcą.
Lista miała być krótka, więc
dodam jeszcze tylko jeden punkt.
6. Niedźwiedź Wojtek.
To bardzo miła niespodzianka, że Szkoci
postanowili upamiętnić dzielnego polskiego niedźwiedziego żołnierza i postawili
mu pomnik w reprezentacyjnym miejscu miasta. A na tabliczce
obok napisali, że Wojtek – podobnie jak wielu jego bohaterskich rodaków – nie
mogąc wrócić do Polski, postanowił zamieszkać w Edynburgu (a dokładnie w
miejscowym ZOO, gdzie spędził ostatnie lata swojego życia).
żołnierz jest nie tylko Polakiem, ale i warszawiakiem
A na zupełne zakończenie jeszcze jedno małe zdziwienie.
Parlament Szkocji wygląda tak:
Pàrlamaid na h-Alba - po szkocku znaczy to: Parlament Szkocji
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz