Być w Chinach i nie wiedzieć Wielkiego Muru? Absolutnie
wykluczone! Jednak tyle się nasłuchałam przed wyjazdem opowieści o tłumach jak
na Marszałkowskiej, o zatruwających życie sprzedawcach pamiątek, o
przekształceniu Muru z zacnego zabytku w turystyczny lunapark, że trochę
obawiałam się tej wizyty.
o, tego się bałam. Na szczęście to zdjęcie zrobiłam nie na Murze a w sklepie z pamiątkami w Pekinie
Na szczęście jednak okazało się, że nie trzeba wcale wizytować Muru tam, gdzie zajeżdżają całe autokary pełne turystów.
wejście do Muru w Jinshanling (1,5 h autobusem od Pekinu)
Wielki Mur Chiński ma kilka
tysięcy kilometrów i mimo starań, nie udało się go jeszcze całkowicie zadeptać.
Co dziwne, prawie całkowicie pusty
tylu ludzi byłam w stanie zaakceptować
i subtelnie odrestaurowany kawałek Muru,
tu widać, że świeża robota, ale ponieważ była to Wieża Róż, wybaczyłam im te kwiatki
a tu trochę naprawione, a trochę nie
jest jednocześnie jego najpiękniejszym odcinkiem. Co prawda nie widziałam
żadnych innych, więc może nie powinnam oceniać. Ponieważ jednak wyczytałam tę opinię w co
najmniej pięciu różnych źródłach, postanowiłam tak napisać. Zwłaszcza, że
widoki, które zobaczyłam własnymi oczami, były rzeczywiście piękne.
zdjęcia są nieco szare, bo niebo w okolicach Pekinu jest ołowiane, ale w rzeczywistości nie robi to aż tak smutnego wrażenia
na prawo wije się kilkusetletni mur, a na lewo świeżutka autostrada - Chińczycy ani na chwilę nie dają wytchnienia górom
Wznoszone w XXI wieku mury, płoty, zasieki i inne sposoby
izolowania się jednych ludzi od drugich nie budzą mojego zachwytu, a wręcz
napawają smutkiem, ale czas łagodzi
uczucia. I tak jak mumia faraona nie jest tym samym co zwłoki kogoś żyjącego
współcześnie, tak i dramaty koczowników oraz broniących się przed nimi mieszkańców
terenów na południe od Muru (w początkowej fazie budowania Muru jeszcze nie wiedzieli, że są Chińczykami) nie
przeszkadzały mi delektować się potęgą tej budowli i majestatem gór, po których
wierzchołkach sunie długi kamienno-ceglany wąż.
wieże strażnicze są oddalone od siebie na tyle blisko, by można było przekazywać sobie sygnały dymne
Wiem, że nie na całej długości wygląda tak pięknie. Niektóre
fragmenty nie są w ogóle murem, a jedynie usypanym z ziemi wałem, ale jako
wolny człowiek mogłam sobie pofantazjować i powyobrażać wędrówkę od Morza
Żółtego, czyli początku Muru, aż do jego
końca, hen gdzieś tam, nie wiadomo gdzie. Szłabym sobie tak w górę i w dół i
znów w górę i w dół…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz