niedziela, 20 marca 2016

Wientiańskie Champs-Élysées

Laos nie należy do najsilniej zurbanizowanych krajów świata, stolica, a zarazem największe miasto tego kraju liczy sobie około 500 tysięcy mieszkańców. Nie ma tu przeraźliwie wysokich drapaczy chmur, metra ani korków na ulicach. 




Są za to Pola Elizejskie, czyli reprezentacyjna aleja w centrum miasta, łącząca ze sobą Pałac Prezydencki i Łuk Triumfalny.

centrum miasta, dzień powszedni, około godziny 17:00

Zbudowany około 40 lat temu pałac jest zadziwiająco szary, 


ale otoczony ogrodem z fontannami i przystrojony żołnierzami w galowych mundurach jakoś daje radę. 


Choć prezydent podobno tu nie mieszka, to jego wielki portret wita gości tuż przy bramie wjazdowej.


Ja jednak nie miałam w planach wizyty u prezydenta, zamiast więc do pałacu, skierowałam się w przeciwną stronę, do znajdującej się prawie naprzeciwko świątyni Wat Si Saket. Kiedy pod koniec lat dwudziestych XIX wieku Wientian został zniszczony przez Tajów, tej świątyni jako jedynej udało się przetrwać, dzięki czemu teraz szczyci się tytułem najstarszej budowli sakralnej w mieście. Główny budynek jest w dość mizernym stanie, freski zdobiące wewnętrzne ściany są bardzo piękne, ale ledwo się trzymają. Z tego powodu nie wolno robić im zdjęć, więc jeśli chcecie je obejrzeć, musicie sami pojechać do Laosu i to najlepiej szybko.

pozostałe budynki na terenie świątyni są mniej stare, ale też ładne

mieszkają w nich mnisi

Zanim jednak pobiegniecie się pakować, pokażę Wam to, co otacza Wat Si Saket. Oprócz głównego budynku na terenie świątyni znajduje się kilka innych budowli oraz cmentarz, który tworzy kilkadziesiąt kapliczek grobowych ustawionych dookoła ogrodzenia. 

o, tu widać wszystko - mieniące się w słońcu kapliczki, szary pałac i nawet kawałek prezydenta


to zdjęcie pokazuję na wypadek, gdyby ktoś wątpił w cmentarny charakter kapliczek

Wszystko to bardzo pięknie się komponuje i pewnie dlatego młode pary wybierają to miejsce na sesję zdjęć ślubnych.

tę parę już widzieliście, ale na tym zdjęciu widać też najstarszą świątynia, a państwo młodzi są bardzo piękni, więc mam nadzieję, że z przyjemnością popatrzycie na nich jeszcze raz

Po obejrzeniu wszystkiego wychodzimy przez świątynną bramę wprost na aleję Lane Xang, będącą właśnie Polami Elizejskimi Wientianu. 


Na jej końcu widzimy już Łuk Triumfalny, 


ale zanim do niego dotrzemy, musimy pokonać kilkaset metrów, mijając po drodze najbardziej nowoczesne budynki Wientianu oraz przecudnie kwitnące drzewa. Budynki jak budynki, nic specjalnie ciekawego, 

flaga z kropką, to laotańskie barwy narodowe, ta druga - wiadomo co

ale za to drzewa są naprawdę fantastyczne! Z imienia znam jedynie białe kwiaty frangipani, 


o tych czerwonych, 


różowych


 i żółtych 


nie wiem nic, ale to w żaden sposób nie przeszkodziło mi w podziwianiu ich urody. I to właśnie tymi kwitnącymi drzewami Pola Elizejskie Wientianu wygrywają z paryskimi.
Bo sam Łuk Triumfalny nie jest niestety zbyt piękny – choć podobno większy od francuskiego. 


Jest też jedynym znanym mi budynkiem, na którym wisi oficjalna tablica głosząca jego brzydotę.

wg autorów tablicy budynek ten jest betonowym potworem


Na ostatnim piętrze Łuku znajduje się taras widokowy, z którego podziwiać można plac z fontannami


 i gong pokoju, stanowiący ostateczny kres najelegantszej ulicy Wientianu.

gong jest darem Pokojowego Komitetu Republiki Indonezji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz