środa, 30 marca 2016

Jaskinie Pak Ou

Po odwiedzeniu świątyń, wzgórz, targów i innych godnych uwagi miejsc w Luang Prabang, wszyscy turyści udają się na obowiązkową wycieczkę do jaskiń Pak Ou. 

płynie się do nich takimi łodziami


Znajdują się one około 25 kilometrów od miasta, w miejscu, w którym do Mekongu wpada Nam Ou. Dopłynięcie tam zajmuje jakieś dwie godziny, podczas których można obserwować życie toczące się na brzegu i na rzece. Transport wodny jest w Laosie bardzo rozpowszechniony, stąd płynąc w górę Mekongu mija się nie tylko łodzie z turystami, ale też mnichów w drodze do klasztoru, 

klasztor znajduje się na wysokim mekongskim brzegu

rolników wracających ze swoich pól, 

rośliny uprawia się na terenach zalewowych, które - choć strome i niewygodne - są żyźniejsze od innych ziem

rybaków i różnych innych użytkowników wód. Na rzece znajdują się stacje benzynowe, 


garaże dla łodzi i ogólnie rzecz biorąc jest na co patrzeć. Podróż nie dłuży się, zwłaszcza, że po drodze przewidziany jest postój w wiosce specjalizującej się w produkcji lao whisky. Nazwa whisky jest nadana temu trunkowi nieco na wyrost, ale nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z wysokoprocentowym alkoholem produkowanym w Laosie. Z ryżu, który najpierw fermentuje sobie w dzbanach przykrytych szmatami, a potem razem z wodą bulboni się w beczce, z której rurką spływa prawie gotowy bimber.

na żywo nie zwróciłam na to uwagi, ale zdaje się, że pan płucze szklankę, żeby podać nam whisky w czystej

 Jeszcze tylko trzeba przefiltrować go przez gałganek i już można raczyć się cieplutką świeżą lao lao. Jeśli ktoś chciałby nieco laotańskiego smaku zawieźć do domu, to mieszkańcy wioski oferują zgrabne buteleczki (pochodzące chyba z jakiejś apteki) wypełnione czystą whisky,


 whisky z mięsną wkładką


lub winem ryżowym o barwie denaturatu.


Po dokonaniu zakupów i krótkim spacerze po wiosce (my przedłużyliśmy go do 2 godzin, co spotkało się z niezadowoleniem kapitana naszej łódki), 


turysta znów wsiada do łodzi i po kilkunastu minutach jest już przy jaskiniach.
Pak Ou to dwie jaskinie – górna, do której trzeba wspiąć się na wysokość ponad 50 metrów nad poziom rzeki 


i dolna, znajdująca się tuż nad wodą. Obydwie pełne są posążków Buddy – dużych, średnich, małych, siedzących, stojących i leżących – w sumie podobno ponad 4 tysiące sztuk!


Dla Laotańczyków jaskinie te to miejsce święte. Legenda głosi, że mieszkają tam duchy rzek. W XVI wieku jaskinie odkrył wielki król Laosu – Setthathirath, ten sam, który zbudował Wat Xien Thong – świątynię opisywaną przeze mnie kilka dni temu. I od tego czasu Pak Ou znalazły się pod królewską opieką (do 1975 roku, kiedy to komuniści rozprawili się ostatecznie z monarchią). Specjalnie zatrudniani przez władców artyści przez setki lat rzeźbili figurki Buddy, 


przed którymi wierni do dziś modlą się, składają ofiary, zapalają kadzidełka. 


Ustawiają też nowe posągi. 

figurki są duże, małe i zupełnie malutkie

Najważniejsze uroczystości odbywają się tu w czasie obchodów Laotańskiego Nowego Roku. Jeśli nie jest się buddystą, nie można pewnie w pełni docenić znaczenia tego miejsca, ale i tak warto odwiedzić jaskinie Pak Ou i spojrzeć w tysiące twarzy Buddy.

mnie najbardziej podobało się w omszałej, górnej części jaskini dolnej

A przy okazji można sobie powtórzyć symbolikę gestów Buddy, czyli mudr. W Pak Ou najczęściej występują takie:

Budda stojący z opuszczonymi rękoma to wołanie o deszcz, a stojący, ale z uniesionymi rękami i widocznym wnętrzem dłoni to nawoływanie do zaprzestania sporów

taka pozycja symbolizuje medytację

Budda siedzący, z jedną ręką skierowaną ku dołowi oznacza wzywanie Ziemi na świadka

a leżący jest symbolem osiągania nirwany - w tej pozycji Budda opuścił ziemski padół

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz