środa, 7 lutego 2018

Muzeum aparatu w Penangu


Jak to dobrze, że na świecie jest tylu szalonych pasjonatów! Wsiadając załzawionym listopadowym rankiem do autobusu pełnego umęczonych ludzi pracy, ciężko to sobie wyobrazić. Dlatego tak potrzebne jest podróżowanie, które przypomina o kolorach świata i jego mieszkańców. I dlatego też tak lubię zwiedzać dziwne muzea. Chyba najbardziej właśnie takie, jak muzeum łyżki w rosyjskim Włodzimierzu albo muzeum aparatu fotograficznego w malezyjskim Penangu.

muzeum znajduje się zaraz obok tej światyni

Szalony właściciel muzeum zaczął od tego, że rozebrał na części pierwsze kilka popularnych typów aparatów. 

to wszystko mieści się w jednym aparacie

Tym przyciąga uwagę i rozbudza ciekawość zwiedzającego. A potem zabiera go w podróż w czasie. W dość daleką przeszłość, do dnia, w którym powstało pierwsze zdjęcie 


tu niby lepiej widać, co przedstawia to zdjęcie

i w dopiero co minione lata, gdy z wypiekami na twarzy obserwowało się jak na pustej białej kartce pojawiają się postaci, domy, drzewa. Czy Wy też wywoływaliście zdjęcia? Z tatą (mamą, wujkiem, koleżanką lub kimkolwiek innym),  w kuchni albo w łazience. Pamiętacie te kuwety, pęsety, wywoływacze i utrwalacze? Dzisiejsze cyfrowe „pstryk i już” nie ma w sobie nawet setnej części tej magii. A przeglądanie zdjęć w komputerze w ogóle nie może się równać z  wyławianiem ich z miednicy pełnej wody albo wyciąganiem z gorącej suszarki (własnej konstrukcji mojego taty).
Ach, zwiedzając muzealną ciemnię prawdziwie się wzruszyłam. 


Ale przecież nie o tym chciałam pisać. Miało być o muzeum. O tym, że można w nim obejrzeć pierwsze rzutniki do slajdów, 


aparaty szpiegowskie 


oraz aparaty cyfrowe sprzed 25 lat – trzy razy większe od dzisiejszych, a mieszczące w sobie zaledwie kilkanaście fotek.


Naprawdę, po raz kolejny przekonałam się, że – jak zawsze twierdzi mój tata – każdy temat jest ciekawy, jeśli tylko zostanie odpowiednio przedstawiony. Najlepiej przez kogoś kto ma pasję i chce się nią dzielić z innymi.

na tym i następnych zdjęciach widać efekt pozytywnego zakręcenia innego człowieka

ozdobione ściany domów w George Town - zabytkowej dzielnicy Penangu - stały się jedną z głównych atrakcji turystycznych miasta


a to zdjęcie zdjęcia autora ściennych malowideł

Pamiętajcie o tym, gdy będziecie w Penangu i koniecznie odwiedźcie muzeum aparatu fotograficznego.



PS W Penangu jest też muzeum szkła J

szklane niesamowitości


PS2 I w ogóle jest tam bardzo przyjemnie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz