czwartek, 11 sierpnia 2016

Obiady czwartkowe

Z mojego zeszłoczwartkowego wpisu wychodzi, że będąc we Lwowie, cały czas tylko jadłam. A przecież przyjmowałam też płyny! Nawet powiedziałabym, że więcej było picia niż jedzenia.

we Lwowie panuje kawiarniany duch sprzed stu lat

Kawę zafundowałam sobie od razu po przyjechaniu. Lwów to taki ukraiński Wiedeń, słynie na cały kraj z kaw i kawiarni. Nie poprzestałam więc na zwykłej dworcowej kawie. 


Znalazłszy w  staromiejskim zaułku przytulną kawiarnię urządzoną w stylu secesyjnym, wypiłam kawę w stylu wschodnim – z miodem i cytryną oraz ukraiński koniak Zakarpacki. Bardzo udane połączenie – i miejsce i kawa i koniak wszystko idealnie pasowało do leniwego letniego niedzielnego przedpołudnia, gdy człowiek szuka odpoczynku po trudach późnego i obfitego śniadania.


A kiedy kilka godzin później jest się już naprawdę zmęczonym upałem i eksplorowaniem miasta, to oczywiście najlepiej napić się kwasu chlebowego. Choć minęły już czasy, gdy napój ten sprzedawano z blaszanych beczko-cystern, dziś nalewany jest w higieniczny i estetyczny sposób z eleganckich drewnianych baryłek ustawionych w różnych punktach centrum Lwowa, to wciąż kwas jest dla Ukraińców ulubionym sposobem gaszenia pragnienia. 

tu kwas w towarzystwie warieników

To znaczy oczywiście zaraz po piwie. Piwo dostępne wszędzie i  pite o każdej porze jest absolutnie poza konkurencją.
Choć nam zdarzyło się mieć pewien problem z piwem. Jest na Starym Mieście taka uliczka, przy której ulokowały się wyłącznie pijalnie wina. W każdej knajpce, do której zajrzeliśmy (podobało nam się na tej ulicy i chcieliśmy usiąść koniecznie tam, ale potrzebowaliśmy piwa, bo V nie chciał pić wina) zainstalowane były różne kraniki, rurki, beczułki i co tam potrzeba do rozlewania wina. Bardzo wszystko ładne i zachęcające. Dla amatorów wina oczywiście, bo w żadnym z tych lokali nie podaje się innych trunków. A na pewno nie piwa. Ale to taki wyjątek, wszędzie indziej – na dworcu, w parku, koło cmentarza, w restauracji serwującej śniadania  – piwo pije się od wczesnego ranka do późnej nocy.
Pamiętam jak kiedyś niemiło zaskoczyła nas kłódka na lodówce z piwem w sklepie w Kopenhadze (w Danii alkoholu wieczorem się nie sprzedaje). Na Ukrainie taka nieprzyjemność nigdy człowieka nie spotka!
No ale jeśli ktoś nie jest miłośnikiem napojów alkoholowych, to zawsze może pójść na herbatkę do kawiarni w hotelu Żorż. 


Podają ją tam w kryształowym czajniczku, bardzo pasującym do mojego wyobrażenia o tym hotelu.



A potem, na bazarku koło Opery 

Opera prezentuje się wspaniale o każdej porze dnia i nocy. Bazarek sugerowałabym raczej odwiedzać za dnia

można sobie kupić przeróżne herbatki z kwiatów i ziół ukraińskich Karpat. Idealne na jesienne wspominanie lata i wakacyjnych podróży!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz