wtorek, 29 kwietnia 2014

Miasto moje - salonik Boya


Zdumiewających miejsc w Warszawie nie brakuje i wiem o tym od dawna, ale za każdym razem daję się zaskoczyć i zadziwić. Tym razem poszłam zwiedzać salonik Boya-Żeleńskiego.


Na budynku przy ulicy Smolnej wiszą dwie tablice, jedna informuje, że w tym domu mieszkał kiedyś pan Żeleński, a druga, że mieści się tam wspomniany salonik.
 
Dodatkowo na drzwiach mieszkania na drugim piętrze widnieje tabliczka z nazwiskiem pisarza. Dlatego też chyba nie można mieć do mnie pretensji, że popadłam w stan lekkiego oszołomienia, gdy przekroczywszy próg ogromnego wielopokojowego mieszkania, znalazłam się w muzeum wszystkiego.
 
Tadeusz Boy-Żeleński jest tylko patronem przeogromnej kolekcji rzeczy przeróżnych. Czegóż tam nie ma! Walizka, z którą Słonimski jechał z Paryża do Londynu, świecznik Lelewela, fotele z posagu matki Waldorffa, listy Boya, bibeloty Brandysa, naparstek tybetański, zapałczane etykiety z Izraela, malowidło ścienne Eryka Lipińskiego z jego numerem telefonu (na wypadek, gdyby ktoś chciał mu zlecić chałturę).
marynarka Mariana Brandysa
 
buty nie wiem czyje, ale ładne
 

zegar też :)
 
w teczce leżącej na biurku są między innymi listy Tadeusza Żeleńskiego
 
 
A wśród tego wszystkiego odbywa się praca w wydawnictwie Iskry. Dlatego też pan, który nas oprowadzał po dwudziestu pokojach tego niesamowitego mieszkania, nie mógł poświęcić nam więcej niż dwadzieścia minut. Ale po tym czasie nie trzeba było wcale wychodzić, przeciwnie można było dowolnie długo wszystko sobie oglądać, dotykać, fotografować.
pokój z naściennymi pracami różnych artystów i ich numery telefonów
 
 
 A do tego jeszcze, na pamiątkę wizyty, dostałam prezent – książkę „o średniowiecznych, nie zawsze pogrążonych w ascezie mniszkach, o egeriach romantycznych poetów (…)”. Muszę koniecznie ją przeczytać, bo szalenie zainteresowały mnie te egerie…

 
kolekcja kufrów podróżnych

2 komentarze: