poniedziałek, 31 lipca 2023

KrajKuchnia - Mozambik

 Mozambik to państwo, o którym wiem bardzo niewiele. Czasem gdzieś wpadnie mi w ucho piosenka w wykonaniu artysty pochodzącego z tego kraju i w zasadzie to wszystko.


Z Warszawy do Maputo jest w linii prostej 8736 km i jak się okazuje, wiedza ludzka tak daleko nie sięga. Co prawda, całkiem niedawno rozważałam pomysł pojechania do Mozambiku, ale ostatecznie zdecydowałam się na inny kierunek.

A że nie znam też nikogo, kto był w tym kraju, nie pozostało mi nic innego, jak zajrzeć do Internetu. Zdziwiłam się od razu, wyszukawszy mozambicką flagę. Wygląda dość nietypowo, bo naćkali na niej jedno na drugim, wszystko co się dało. Jest tam gwiazda, książka, motyka i kałasznikow. Podobno ma to obrazować szacunek zarówno dla prostego ludu, jak i oświeconych intelektualistów, ale według mnie wygląda raczej tak, jakby karabin dominował nad wszystkim innym i przekreślał korzyści płynące z czytania książek. A Wam jak się to podoba?

W kwestiach kulinarnych Internet poinformował mnie, że narodowym daniem Mozambiku jest matapa. Ponieważ jednak do jej przyrządzenia potrzebne są liście manioku, postanowiłam znaleźć sobie coś innego. Poszło mi o wiele łatwiej niż w przypadku Mongolii i po krótkiej chwili miałam już przepis na danie, które będzie w KrajKuchni reprezentowało Mozambik.

Nie ma ono żadnej atrakcyjnej nazwy, jest to po prostu zielenina w sosie orzeszkowym. Można zrobić ją z dowolnych liści – jarmużu, kapusty, szpinaku i pewnie manioku też. Ja akurat miałam w domu kapustę. Oprócz zieleniny potrzebne są też: pomidory, cebula, zmielone orzeszki ziemne i chili.


Najpierw trzeba poszatkować kapustę i ugotować ją w osolonej wodzie. 

robienie zdjęć prawdziwie w czasie gotowania,
a nie podczas zaaranżowanych sesji, jest trudniejsze od trudu...

Po około 10 minutach wodę usuwa się z garnka (ale nie wylewa!), a w jej miejsce wrzuca cebulę i pomidory. Wszystko razem ma się gotować na wolnym ogniu kolejne 10 minut.

W tym czasie wodą z kapusty rozrzedza się zmielone orzeszki, tak by powstała gładka substancja.


 Dosypuje się też do niej trochę chili, a następnie dokłada do gotujących się warzyw, odparowuje do pożądanej gęstości i doprawia do smaku.


W efekcie otrzymuje się pożywne i smaczne danie, które przypomina jedzenie znane z innych rejonów Afryki. I chyba nie tylko dlatego, że użyłam orzeszków przywiezionych z Beninu.


Tak oto mozambickim obiadem zakończyłam etap litery M. Następnym razem będzie danie z Namibii, pierwszego z dziewięciu państw na literę N. Są wśród nich miejsca prawdziwie egzotyczne, więc mam nadzieję na ciekawe doświadczenia kulinarne. Zapraszam!

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz