czwartek, 16 grudnia 2021

Obiady czwartkowe

 Choć jedzenie nie jest tym, z czego słynie Afryka Zachodnia, to i tu można zjeść coś dobrego. Na przykład adowe, czyli pastę z fasoli, którą można kupić na targu.


Albo cziczingę (nie mam pojęcia, jak to się pisze). Miałam okazję spróbować ją w Dassie, w barze, w którym przy zimnej coca-coli odpoczywałam po górskiej wycieczce. Z cziczingą przyszedł uliczny sprzedawca, który nie tylko nie został wyproszony przez obsługę baru, ale jeszcze udzielono – jemu i nam – pomocy, dając talerze i widelce, żebyśmy mogli sobie wygodnie zjeść. 


Jak powstaje cziczinga? Otóż pan przychodzi z wielką tacą, na której ma duże kawały mięsa. 


Tuż przed podaniem kroi je na mniejsze kawałki, posypuje – także krojoną na miejscu – cebulą i czerwonym proszkiem, który jest mieszanką przypraw, z ostrą papryką w roli głównej. 


Danie zachęcająco pachnie i jest smaczne, ale czasem trafiają się twarde kawałki, które trzeba żuć i żuć i żuć. Tak więc polecam tę potrawę osobom o mocnych zębach albo o dużych pokładach cierpliwości.

Nieco łatwiej je się bardzo popularne w Beninie kluchy z manioku lub jamu, który jak się okazuje, po polsku nazywa się pochrzyn. 

dania na ogół podaje się przykryte, więc nie wiadomo, jakiego koloru jest ta klucha 

Kluchy mogą być jasne albo ciemne (wtedy nazywają się telibo),


 podawane od razu w sosie 

tu klucha ukryta jest pod rybą

lub na oddzielnym talerzu. 

tu jeszcze wszystko przykryte

a tu już w pełnej krasie

Wtedy powinno się je jeść, odrywając niewielkie kawałki ręką i nabierając nimi mięso czy też ser z sosem. Nie jest to łatwe i niewprawnej Europejce wychodzi raczej tak sobie. Na szczęście Benińczycy są litościwi, nie nabijają się nadmiernie i zawsze mają gdzieś schowaną łyżkę czy widelec.


Tradycyjne jedzenie nie polega tylko na sprawnym operowaniu dłonią. Potrzebne są do niego także określone naczynia. W charakterze filiżanek i mniejszych miseczek występują przecięte na pół tykwy,


 a większe naczynia i talerze robione są z gliny. Bardzo to wszystko pięknie wygląda i jest o wiele bardziej przyjazne środowisku niż wszechobecne plastiki.


Żeby poznać bogactwo benińskiej kuchni warto też wybrać się do supermarketu. W Kotonu jest taki, który oferuje całe mnóstwo lokalnych produktów. Obkupiłam się tam w różne cukierki z baobabu, chipsy z plantanów i kokosowe ciastka. Starannie też obejrzałam półkę z przyprawami oraz inne z mąkami, ziarenkami, granulkami i innymi, bliżej nieznanymi mi produktami. 


Nie mogłam zbyt wiele kupić, bo bagaż i tak miałam już wypchany, ale jak kiedyś wreszcie zamieszkam w Benine, to będę wszystkiego po kolei próbować.

tak gdzieś w tym rejonie bym chciała


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz