środa, 3 maja 2017

Iran, opowieść jedenasta - o uchodźcach

Uchodźcy docierali z różnych stron. Drogą lądową i morską. Szlaki ewakuacyjne usiane są ich grobami. Ci, którzy nie przetrwali podróży przez morze, mają jedną wspólną symboliczną mogiłę. Do bezpiecznej przystani udało się dotrzeć 120 tysiącom ludzi. Ponieważ jednak byli wycieńczeni i cierpiący na wiele zakaźnych chorób, śmierć zbierała wśród nich obfite żniwo.
Brzmi znajomo, prawda? Tylko że tym razem w ogóle nie mam na myśli Syryjczyków próbujących się przedostać do Europy, a Polaków, którzy w 1942 roku przybyli do Iranu.

symboliczna mogiła na cmentarzu w Teheranie

Choć w kraju się nie przelewało, a uchodźcy wymagali opieki (20 tysięcy z nich to dzieci, często sieroty) oraz stanowili ogromne zagrożenie epidemiologiczne, to gościnni jak zawsze Irańczycy nie odmówili pomocy.
W Isfahanie, nazwanym miastem polskich dzieci, utworzono 21 zakładów (nie mówiono o nich sierocińce, żeby nie budzić bolesnych wspomnień), między innymi w pałacyku perskiego księcia Soremidoule.  W mieście otwarto polskie szkoły, sanatorium i drukarnię wydającą podręczniki w ojczystym języku małych uchodźców.
Ukazywała się także w Iranie polska prasa: „Orzeł biały”, „Parada”, „Polak w Iranie”.
Cywile zaczęli wyjeżdżać z Iranu po trzech latach. Niekoniecznie oznaczało to powrót do Polski. Na przykład maturzystki zostały wysłane na studia do Libanu.
Zostało niewiele osób, głównie kobiety, które w międzyczasie powychodziły za mąż za Irańczyków (ich groby na cmentarzu katolickim świadczą o tym, że mężowie nie kazali im się konwertować na islam i mimo wielu lat spędzonych w Iranie, panie te nie zmieniły religii).


Śladem, który pozostał po polskich uchodźcach do dzisiaj są oczywiście cmentarze.
W Isfahanie polska kwatera na cmentarzu ormiańskim jest niewielka – 18 grobów (17 cywili i jeden żołnierz) 


– choć sam cmentarz jest bardzo duży. 

cmentarz ma charakter leśny

Przy zamkniętej bramie umieszczono informację, że wolny wstęp mają jedynie Ormianie. 

na cmentarzu są także współczesne groby

Wszyscy inni muszą najpierw uzyskać pozwolenie w katedrze. Na szczęście jednak strażnik cmentarny dał się przekonać, że my z Lachistanu i że specjalnie przyjechaliśmy odwiedzić groby rodaków. Po krótkiej rozmowie wpuścił nas bez pozwolenia.

w Isfahanie było najwięcej polskich dzieci

Na cmentarz w Teheranie wybraliśmy się lepiej przygotowani, bo jeszcze przed wyjazdem, zgodnie z instrukcją ze strony cmentarza:
http://doulabcemetery.com/pl/default.asp
napisałam do ambasady i pani konsul poinformowała strażnika o naszej wizycie.

wejście do polskiej części cmentarza

Ale zdaje się, że i bez tego nie byłoby problemów z wejściem, bo opiekujący się cmentarzem i mieszkający tam razem z kilkoma królikami, kanapą oraz fotelami pan jest bardzo sympatyczny. Polskich odwiedzających wita herbatą, ciasteczkami a także różnoraką literaturą o historii cmentarza i Polaków, którzy na nim spoczywają. 


A jest ich aż 1937 – polska kwatera stanowi ponad połowę całego cmentarza.



Jeśli będziecie kiedyś w Teheranie, koniecznie wybierzcie się na cmentarz Dulab. Nie tylko dla niecodziennej okazji wypicia popołudniowej herbatki na wygodnej kanapie na cmentarzu,


 ale przede wszystkim, by jeszcze raz pomyśleć o naszych rodakach. O tym, jak wiele musieli wycierpieć, jak długa i trudna była ich droga ucieczki od okropności wojny.


 I o tym, że schronienie i gościnne przyjęcie znaleźli w kraju dalekim i bardzo różniącym się od Polski. Myślę, że zwłaszcza dziś powinniśmy o tym pamiętać.


1 komentarz: