Wodospady to żelazny punkt programu wycieczek na wszystkich
kontynentach. Nawet w dość pustynnym Iraku, wszyscy jechali obejrzeć wodospad,
czy raczej ciurkającą strugę.
W Wietnamie jedzenie mnie zachwyca, w Indiach wprawia w błogostan.
W pewnej restauracji w stolicy Azerbejdżanu prawie popłakałam się ze szczęścia,
a jednocześnie smutku, że nie mogę spróbować wszystkiego, co było w ofercie. A w
Beninie? No cóż, to klasyczny przykład tego, że kocha się nie „za coś”, a „pomimo”.