poniedziałek, 31 października 2016

Pożegnanie z Japonią

To będzie już ostatni rozdział opowieści o Japonii. Zasiedziałam się trochę w tym kraju, a przecież świat jest wielki i tyle w nim fascynujących miejsc wciąż jeszcze czekających na odkrycie. Moje myśli zaczynają zatem odpływać ku kolejnym wyprawom, ale na pożegnanie jeszcze raz przejrzałam zdjęcia i wybrałam to, co wydaje mi się ciekawe, a do tej pory nie zostało wspomniane.



Na początek może salony gry Pachinko. 


To że istnieją miejsca, w których gra się na automatach, nie jest oczywiście dziwne, ale już to ile takich salonów jest, jak są duże i kto się w nich bawi wydało mi się zaskakujące. Sami popatrzcie - pomieszczenie o powierzchni supermarketu i do tego trzypiętrowe.


 I choć pewnie przesadą byłoby stwierdzenie, że takie same są na każdym rogu, ale tak co dwa, trzy rogi to na pewno. Raz z ciekawości zajrzałam do wnętrza. Spodziewałam się zobaczyć tam nastoletnich pryszczatych chłopaków, a tymczasem:


Młodzieńców nie było, bo pewnie właśnie oddawali się innej ulubionej przez Japończyków czynności – czytaniu komiksów. 

nawet modlitwy ozdabia się podobiznami postaci z komiksów

Umiłowanie tego typu lektur można zauważyć i w komunikacji miejskiej i w parkach, ale przede wszystkim w wielkich centrach handlowych z używanymi rzeczami. U nas wszelakie lumpeksy, szmateksy czy ciucholandy też cieszą się popularnością, ale gdyby tak te polskie ustawić koło japońskich, to nasze musiałyby się spalić ze wstydu. Chodzi nie tylko o wielkość i bogactwo asortymentu, ale przede wszystkim o jego jakość. Każda rzecz, która jest wystawiona do sprzedania wygląda jakby wyszła dopiero co z fabryki. Zespół pracowników ogląda starannie wszystkie produkty, reperuje je, myje i szoruje. Podobno nawet mają specjalne szlifierki, które delikatnie ścinają podniszczone krawędzie kartek w książkach, tak żeby nie dało się odróżnić egzemplarza używanego od nowego. Tego na własne oczy nie widziałam, ale oglądanie, polerowanie i naprawianie tak.
Zdaje się, że trochę odeszłam od tematu, a chciałam przecież opowiedzieć o komiksach, które są namiętnie czytane między innymi w sklepach z używanymi rzeczami. W naszych empikach też wiele osób czyta, ale na ogół znajdują sobie gdzieś miejsce w kąciku, siadają na sklepowej kanapie czy stołeczku i oddają się lekturze w wygodnej pozycji. A Japończycy robią to tak:


Przyglądałam się tym chłopakom dłuższą chwilę, byli tak zaczytani, że w ogóle nie zwracali na mnie uwagi, więc pozwoliłam sobie na wyciągnięcie aparatu i zrobienie zdjęcia.
W ogóle muszę stwierdzić, że często mi się zdarzało fotografowanie w sklepach. W spożywczych na ogół robiłam zdjęcie po to, żeby spytać M. -  co to jest u licha?! W domach towarowych zaś wynajdowałam różne dziwne lub zabawne produkty i cykałam im fotki, żeby teraz móc je Wam pokazać.
O, na przykład, kto wie co to jest? (odpowiedź na dole strony w PS)


Zaciekawiły mnie też zamknięte w słoikach ogródki. Nawet mieszkając na dziesięciu metrach kwadratowych, można mieć swój kawałek zieleni. Maleńki i za szkłem, ale zawsze lepiej niż nic.


Skoro już jesteśmy przy braku miejsca, to pokażę Wam jeszcze coś, co mi się spodobało i zadziwiło. No bo powiedzcie mi – jak ten samochód z góry wydostaje się na ulicę, gdy pod nim zaparkował ktoś inny?

wiele przyblokowych parkingów wygląda w ten sposób

a takie są miejsca dla rowerów przy supermarketach

Przeglądając zdjęcia, co chwilę coś sobie przypominam i chyba mogłabym w nieskończoność pisać o japońskiej pomysłowości i dziwności. Chyba jednak lepiej zachować umiar i pozwolić Wam samodzielnie odkrywać Kraj Kwitnącej Wiśni.


 Pojedzcie tam koniecznie i napiszcie, jak było. A tymczasem – sayonara Japonio!



 PS odpowiedź na pytanie znajduje się na tym zdjęciu:

są to przyrządy do akupresury

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz